6 lipca 1832 roku urodził się w podwiedeńskim (wówczas) Schönbrunnie jeden z najbardziej pechowych władców XIX wieku, człowiek, który żywcem nie zasłużył na swój nieszczęsny los. Oraz jeden z przykładów na to, że dynastyczna zasada primogenitury nie jest dobra. Wiele bowiem wskazuje, że Maksymilian Habsburg, młodszy brat Franciszka Józefa I, mógł być lepszym od niego władcą.

I w sumie w związku z tymi spekulacjami, a raczej plotkami, jakie w związku z nimi krążyły, znalazł się on dziś na tej stronie. Plotki te bowiem były takie, jakoby Maksymilian był wnukiem Napoleona. Wszystko dlatego, że wedle bardzo nielicznych i niepewnych danych biograficznych matka przyszłego cesarza Austrii i przyszłego cesarza Meksyku była jedną z nielicznych osób na wiedeńskim dworze, z którymi przyjaźnił się Książę Reichstadtu, czyli Orlątko.
Dla porządku należy dodać, że o Franciszku Józefie, urodzonym w roku 1830 też plotkowano, jakoby był owocem romansu arcyksiężnej Zofii – której mąż był człowiekiem lekko upośledzonym – z synem Napoleona. Niemniej Maksymilian był przez plotkarzy bardziej faworyzowany. Po pierwsze ponieważ urodził się w okresie, kiedy istotnie wydaje się, że Książę Reichstadtu i arcyksiężna byli sobie bliscy – skądinąd na raptem dwa tygodnie przez śmiercią rzekomego ojca. Po drugie był zdecydowanie najukochańszym dzieckiem arcyksiężnej – co oczywiście przyczyniało się do pogłosek, jakoby stanowił pamiątkę po romansie. Po trzecie i najciekawsze – bo był ponoć znacznie inteligentniejszy od swojego starszego brata, co miało świadczyć o pochodzeniu od Napoleona, któremu nawet najzacieklejsi wrogowie nie odmawiali nieprzeciętnej inteligencji. W przeciwieństwie do zarówno męża jak i teścia arcyksiężnej Zofii. Po czwarte – jak na Habsburga miał liberalne poglądy, co przyczyniło się do pozbawienia go tytułu wicekróla Italii przez bardziej konserwatywnego brata. I w sumie przyspieszyło proces risorgimenta i unifikacji Italii, a więc jej utratę przez Austrię.
Te wszystkie cechy idealnie pasowały do bycia synem tajemniczego, trzymanego w złotej klatce, prawdopodobnie usiłującego się buntować Orlątka.

Maksymilian miał w życiu wyjątkowego pecha, po części z powodu niezbyt udolnej polityki zagranicznej prowadzonej przez swojego potencjalnego wuja. O ile Napoleon III był wybitnym reformatorem państwa, o tyle w sprawach zagranicznych ulegał zanadto czynnikom konserwatywnym i dlatego poparł odtworzenie w Meksyku cesarstwa z Maksymilianem na czele. (Bo pierwsze meksykańskie cesarstwo powstało w roku 1821, po uzyskaniu przez kraj niepodległości – przetrwało jedynie niecałe trzy lata, a pierwszy cesarz skończył jako i drugi, rozstrzelany przez republikanów.) Meksykańscy monarchiści przedstawili Maksymilianowi sfałszowane dane o poparciu, porzucił więc ukochany pałac w pobliżu Triestu i udał się do Meksyku. Tam niestety okazał się zbyt liberalny dla konserwatystów, a zbyt konserwatywny dla republikanów. Rządził jeszcze krócej niż jego poprzednik (1864-67).
Podobno Benito Juárez nie chciał śmierci Maksymiliana – za cesarzem ujmowali się też w Europie m.in. republikańscy radykałowie na miarę Giuseppe Garibaldiego i Victora Hugo – ale obawiał się rewolty własnych zwolenników, gdyby wyrok nie został wykonany.

A skądinąd ciekawe, czy Napoleon III znał pogłoski o swoich rzekomych koneksjach rodzinnych z Maksymilianem. Pewnie nigdy się tego nie dowiemy. Natomiast afera meksykańska na pewno przyczyniła się do ochłodzenia stosunków między Austrią a Francją, co ma znaczenie dla historii Orlątka. Mianowicie w późnych latach pięćdziesiątych Franciszek Józef był skłonny przynajmniej negocjować powrót do Francji szczątków Księcia Reichstadtu – dla Napolona III jego poprzednika na cesarskim tronie. Po roku 1867 następuje zmiana stanowiska austriackiego. Orlątko miało powrócić do Paryża w zupełnie innych okolicznościach, ale to osobna historia. Podobnie jak historia najbardziej niespodziewanego pretendenta do bycia jego potomkiem.
O bardziej historycznym wymiarze „afery meksykańskiej” – będzie kiedyś osobno.