Psie legendy

Dzieje najsłynniejszego psa epopei napoleońskiej, pozostającego jakoby w służbie nieprzerwanie w latach 1799-1811, opisał w XIX w. Jacques Collin de Plancy. W zbiorze anegdot wydanym w roku 1821 znajdujemy opowieść o losach barbeta (rasa przypominająca pudla wielkiego) imieniem Moustache, przygarniętego jako maskotka pułkowa w roku 1799, kiedy w Caen pobiegł za dźwiękiem bębna przechodzącego wojska. Szkolony przez żołnierzy do aportowania i stawania na tylnych łapach, a nawet pełnienia straży pies miał zostać wymieniony w rozkazie dziennym pod Marengo, w uznaniu zasługi, jaką było ostrzeżenie oddziału przed austriackim szpiegiem. W nagrodę miał otrzymać podwójną porcję jedzenia. Wedle materiału anegdotycznego podczas samej bitwy francuski pies zmierzył się z wielkim dogiem oficera austriackiego, pojedynek ten jednak – w którym stosunkowo nieduży barbet miał niewielkie szanse – został rozstrzygnięty przez kulę muszkietową, która zabiła doga, raniąc jedynie Moustache’a w ucho i powodując jego częściową głuchotę. Wygląda to tak bardzo na alegoryczne ujęcie konfliktu, że wątpiłabym w dokumentalną wartość tej konkretnej anegdoty.

Jacques Onfroy de Bréville, znany jako JOB (1858-1931), dekoracja Moustache’a pod Austerlitz

Moustache odznacza się ponownie heroiczną postawą przy okazji bitwy pod Austerlitz (1805), kiedy jest maskotką grenadierów 40 pułku piechoty liniowej. Tu mamy jeszcze bogatszy materiał anegdotyczny: Moustache po śmierci chorążego miał rzucić się między walczących, usiąść nad ciałem poległego i głośnym szczekaniem odpędzać rosyjskich żołnierzy, uniemożliwiając im w ten sposób przejęcie sztandaru. Został przy tym ranny w łapę, a po bitwie odznaczony specjalnym medalem. Na jego awersie umieszczono napis „Moustache, francuski pies. Niech będzie zawsze szanowany i kochany jak dzielny żołnierz”, a na rewersie „Podczas bitwy pod Austerlitz stracił łapę i uratował sztandar swojego pułku”.

Wedle anegdot upowszechnianych głównie przez dziewiętnastowieczne ryciny Moustache spotkał się z samym Napoleonem, a wcześniej nauczono go salutować. Jeśli wierzyć popularnej ikonografii, salut miał polegać na uniesieniu przedniej łapy na wysokość oczu na widok cesarza.

Moustache’a odnajdujemy następnie pod Jeną w 1806 i Eylau – Iławą Pruską oraz Frydlandem w 1807, pod Saragossą w 1809. Miał zginąć od pocisku artyleryjskiego podczas oblężenia Badajoz (11 marca 1811) i zostać pochowany jako towarzysz broni, z wojskowym ceremoniałem i medalem spod Austerlitz pod miastem, na brzegu Guadiany, z napisem „Tu leży Moustache, dzielny żołnierz, pies poległy w chwale”. Nagrobek miał zostać w 1814 roku zniszczony, a szczątki psa spalone na rozkaz odrodzonej Inkwizycji. W 2006 roku na cmentarzu dla psów w podparyskim Asnières-sur-Seine odbył się symboliczny pogrzeb Moustache’a.

Nie ma powodów, żeby podważać prawdziwość historii Moustache’a w jej ogólnym zarysie, nawet jeśli autor jej najwcześniejszej spisanej wersji ubarwił ją i nadał jej cechy alegorii. Być może jednak jest ona uogólnioną, literacką opowieścią o wielu psich kompanach żołnierzy. A świadectw o takich przyjaźniach znajdujemy sporo w pamiętnikach.

Jeden z najważniejszych pamiętnikarzy, sierżant Adrian Bourgogne we wspomnieniach z kampanii moskiewskiej 1812-13, opowiada o „psie pułkowym” imieniem Mouton. To w tych pamiętnikach znajduje się najbardziej poruszający psi epizod: spotkania podczas odwrotu spod Moskwy towarzysza, który „zdawał się przytłoczony ciężarem niesionym na plecaku i ramionach”. Brzemieniem tym okazuje się pies, którego autor z początku nie rozpoznał. Drugi żołnierz opowiada o tym, jak z narażeniem własnego życia ocalił psa, choć

wiedział dobrze, że powinien go zostawić na drodze (…). Widząc, że z odmrożonymi łapami nie może dalej iść, postanowił porzucić go niepostrzeżenie, ale nieszczęsny Mouton podejrzewał, że zamierzał odejść bez niego, ponieważ zaczął tak głośno wyć, że żołnierz postanowił pozwolić mu iść za sobą. Ledwie jednak przeszedł ulicą dziesięć kroków, zauważył, że jego nieszczęsny pies upadał wciąż na nos, w związku z czym przywiązał go sobie do tornistra i pleców i tak dołączył do marszałka Neya.

Znamy też mediolańskiego Tofina, psa należącego do prostego żołnierza gwardii księcia Eugeniusza de Beauharnais jako wicekróla Italii. Zwierzak towarzyszył swojemu panu podczas musztry (ponoć nauczył się salutować wraz z żołnierzami), manewrów i służby wartowniczej, a następnie przeszedł z nim szlak bojowy roku 1812. Kiedy jego pan zginął podczas przeprawy przez Berezynę, pies podążył za oddziałem, ale nigdy więcej nie przywiązał się do konkretnej osoby. Po szczęśliwym powrocie do Mediolanu zwierzak miał odwiedzać codziennie posterunek gwardii, a książę Eugeniusz nakazał traktować go z szacunkiem godnym weterana armii.

Horace Vernet, Żołnierze opatrujący ranę psa pułkowego

O psie bardziej praktycznym w wyborze opiekunów opowiada wieloletni kamerdyner Napoleona, Louis Wairy Constant:

W obozie na wyspie Lobau był pies, którego cała armia znała pod imieniem Corps-de-garde. Był stary, brudny i brzydki, ale jego moralne zalety szybko pozwalały zapomnieć o fizycznych brakach. (…) Przywiązywał się do jakiegoś oddziału i pozostawał mu wierny, dopóki karmiono go dobrze i nie bito. Ale byle kopniak lub uderzenie płazem sprawiało, że dezerterował z jednego pułku i przechodził do drugiego. Był niezwykle mądry. Niezależnie od pozycji, jaką zajmował pułk, przy którym się trzymał, nigdy go nie opuścił; nie mylił go też z innym. W największym rozgardiaszu bitewnym był przy sztandarze, który sobie wybrał. Gdy w obozie spotkał żołnierza z opuszczonego przez siebie pułku, zwieszał uszy, podtulał ogon i co sił zmykał do swoich nowych kolegów broni. Kiedy pułk był w marszu, uwijał się koło niego jak zwiadowca i szczekaniem uprzedzał o wszystkim, co budziło jego podejrzenie. Nieraz uratował swoich „kolegów” od zasadzki.

Z pamiętników znamy więcej imion psów (jest też suka imieniem Patte Blanche czyli Biała Łapa), a także ich historii, przypominających opowieści o wyczynach Moustache’a. Psy widzimy też często na popularnych obrazkach przedstawiających żołnierzy podczas kampanii, ale też weteranów po 1815 roku.

O psach wspomina też sam Napoleon:

Była głęboka noc, świecił księżyc – opowiadał Cesarz. – Nagle spod ubrań jednego z poległych wyskoczył pies, rzucił się na nas, po czym niemal natychmiast powrócił do swojego pana, skowycząc żałośnie. (…) Może owo miejsce może czas, może osobliwe zachowanie zwierzęcia, a może jeszcze coś sprawiło, że nigdy na żadnym polu bitwy nic nie wywarło na mnie tak wielkiego wrażenia. (…) Niewykluczone – mówiłem sobie – że człowiek ten ma przyjaciół. Może są oni w tym obozie, w jego kompanii, a on leży tu opuszczony przez wszystkich oprócz tego psa! Jak pięknej lekcji udzielała nam natura za pośrednictwem zwierzęcia!

Memoriał ze Świętej Heleny (1-3.12.1815)
Symboliczny nagrobek Moustache’a na cmentarzu zwierzęcym w podparyskim Asnières-sur-Seine

Więcej anegdot, a także innych informacji na temat psów w armii możecie znaleźć w moim artykule Moustache i inni w tomie „Animus belli Duch wojny Historia sztuki wojennej. Zwierzęta na polu walki”, Warszawa 2017. Jest tam też oczywiście bibliografia, aczkolwiek od razu uprzedzam: nie ma na ten temat żadnego wyczerpującego opracowania.

Reklama

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s