Portret dla ojca, portret dla dziadka

Pierwszym portrecistą małego Króla Rzymu był wybitny malarz neoklasycysta, Pierre-Paul Prud’hon (1758-1823). To spod jego ręki wyszedł urokliwy, niezwykle intymny, ale i realistyczny wizerunek śpiącego spokojnie noworodka – wykonany prawdopodobnie raptem kilka dni po narodzinach 20 marca 1811.

Pierre-Paul Prud’hon, 1811; Luwr

Szybko powstało zapotrzebowanie na bardziej oficjalne portrety następcy tronu. Od początku było też oczywiste, że takie obrazy nie będą po prostu podobiznami. Co najmniej od czasów dzieciństwa Ludwika XIII we Francji istniał zwyczaj portretowania królewskich dzieci jako oficjalnych person w państwie, nierzadko z odpowiednimi insygniami. Niemniej od XVIII w. z tym nurtem rywalizował drugi: ukazywania panujących i zwłaszcza ich rodzin w scenach bardziej nieformalnych, prywatnych (nawet jeżeli aranżowanych specjalnie na potrzeby obrazu).
Napoleon znalazł się pod tym względem w szczególnej sytuacji. Jego władza nie miała za sobą pokoleń przodków, do których mógłby się odwołać – czyli również tradycyjnych atrybutów, wskazujących pozycję dziecka.

Jean-Baptiste Isabey, 1811; Malmaison

12 kwietnia słynny miniaturzysta Jean-Baptiste Isabey naszkicował kolejny portrecik, który posłużył do stworzenia pierwszego obrazu niosącego w sobie alegoryczno-propagandowy przekaz. Dziecko, tym razem już nie śpiące, leży na posłaniu ze sztandarów (widoczne są dwa cesarskie orły: francuski i austriacki), osłonięte hełmem boga wojny Marsa i wieńcem laurowym. Na piersi Króla Rzymu widzimy wstęgę Legii Honorowej, prawa dłoń spoczywa zaś na żelaznej koronie Longobardów, symbolu związku z Królestwem Italii. Na leżącej u stóp dziecka szabli widnieje inskrypcja odwołująca się do chwały Rzymu. Z tyłu artysta zamarkował posąg bogini zwycięstwa Wiktorii (na późniejszych kopiach miniatury w miejsce inskrypcji Victoire pojawia się data Mars 1811). Ten portret towarzyszył Napoleonowi na wyspie Św. Heleny, wraz z kilkoma innymi wizerunkami syna.

Jean-Baptiste Isabey, 1811; Wiedeń, Albertina

Militarna symbolika została tu wprzęgnięta w wizję pokoju, jaki zapewniło austriackie małżeństwo Napoleona i związany z nim sojusz. Niemniej kiedy przyszło wysłać portrecik nowonarodzonego księcia cesarzowi Franciszkowi, uznano ją za zbyt mocno nawiązującą do wcześniejszych wojen i konfliktów. (W podobnym duchu rok wcześniej z pałaców, które miała zamieszkiwać Maria Luiza wyniesiono rzeźby przedstawiające wielkich wodzów antyku.) Isabey wykonał zatem drugą wersję portretu, całkowicie pozbawioną dodatkowych, symbolicznych atrybutów. Złożone znaczeniowo tło zastąpiły charakterystyczne dla przedstawień dzieci na miniaturach chmurki, a z insygniów zachowała się jedynie szarfa Legii Honorowej oraz trzymana nadal w rączce korona włoska. Małe przypomnienie, do kogo należy obecnie północ Italii najwyraźniej było wskazane.

Oczywiście bardzo wcześnie zaczęły też powstawać obrazy alegoryczne – o jednym z nich piszę tutaj.

1 comments

Dodaj komentarz