Dziś opowieść spod znaku „gdyby ciocia miała wąsy”… A konkretnie, gdyby Benoît de Boigne nie miał koneksji i sympatii (ale bardziej koneksji) rojalistycznych, to być może historia świata wyglądałaby inaczej. Opowieść o człowieku, który – tym razem gdyby nie poczucie lojalności – mógł zostać cesarzem Indii.

Benoist (Benoît) Le Borgne urodził się w roku 1751 w zamożnej kupieckiej rodzinie pochodzenia północnofrancuskiego, osiadłej w sabaudzkim Chambéry (czy też po włosku Sciamberi). W futrzarsko-garbarskim sklepie ojca mały Benoît przeglądał druki de facto reklamowe, w których znajdował obrazki przedstawiające egzotyczne zwierzęta, i zaczął marzyć o dalekich podróżach – podobnie zresztą jak ojciec, który jednak tego marzenia nigdy nie zrealizował.
Rodzice chcieli, żeby trzeci z siedmiorga został prawnikiem, jak dziadek ze strony matki. Benoît wolał jednak karierę wojskową i został oficerem w armii francuskiej Ludwika XV – do brygady sabaudzkiej królestwa Piemontu i Sardunii go nie przyjęto z powodu pojedynku z oficerem. Karierę rozpoczął w pułku złożonym z emigrantów irlandzkich – opozycja towarzyszy broni wobec Anglików była zapewne nie bez znaczenia dla części dalszej kariery naszego bohatera.
Z tym pułkiem zwiedził już kawałek świata, m.in. île Bourbon (dzisiejsza Réunion), ale prawdziwa kariera czekała go w Indiach, o których – i o polityce angielskiej na subkontynencie – nasłuchał się od irlandzkich oficerów. W roku 1773 opuścił jednak ten pułk, ponieważ życie garnizonowe w okresie pokoju nie przypadło mu do gustu. Przez chwilę szukał przygód w armii rosyjskiej wysłanej do Grecji przeciwko Turkom, ale jedynym efektem tej eskapady było dostanie się do niewoli. W uwolnieniu pomogła mu znajomość języka angielskiego, a następnie interwencja brytyjskiego kupca, z którym właściciel Le Borgne’a robił interesy.
W Turcji wolny już Benoît poznał kupców podróżujących do Indii – i postanowił spróbować szczęścia na odmianę tam. Le Borgne zdołał przekonać carycę Katarzynę II, żeby wysłała go do Indii celem sprawdzenia nowych dróg (przez Afganistan) – jak widać, nie tylko Francuzi usiłowali ograć w tym względzie Anglików. Jak na ironię zresztą Le Borgne dotarł w końcu do Indii z… brytyjską Kompanią Wschodnioindyjską, ponieważ burza na morzu pozbawiła go całego dobytku podczas przeprawy do Egiptu.
Indie oczarowały młodego Sabaudczyka. Jakkolwiek pierwsze stałe zajęcie znalazł nadal wśród Anglików (został podoficerem w batalionie sipajów stacjonującego w Madrasie), wkrótce poznał miejscowe obyczaje i przeniósł się na północ Indii, gdzie trwały jeszcze nieskolonizowane pozostałości Imperium Mogołów. W Laknau (Lucknow) spotkał kilku Francuzów, Sabaudczyków i Szwajcarów służących jako oficerowie w armii radży i zaczął uczyć się języków hindi i perskiego, karierę jednak robił jako kupiec.
Wszystko zmieniło się, kiedy w roku 1783 Le Borgne, a raczej już de Boigne (zmiana nazwiska była spowodowana problemami fonetycznymi zarówno Anglików jak i Hindusów) ruszył dalej na północ. Tu właśnie zaczyna się najbardziej niezwykła część tej historii.
De Boigne wiązał się kolejno z różnymi władcami indyjskimi, w tym cesarzem mogolskim, by ostatcznie znaleźć się na służbie Madhawy Rao Sindii, przywódcy rywalizującego z państwem Mogołów imperium Marathów, jednego z najwybitniejszych radżów schyłku państwa indyjskiego. Wraz z innym Sabaudczykiem stworzył stutysięczną armię zorganizowaną na wzór europejski, która była w stanie skutecznie przeciwstawić zarówno rywalom wśród książąt indyjskich, jak i Anglikom.

Kiedy Marathowie zdobyli Delhi, de Boigne z własnych – ogromnych już wtedy – pieniędzy odbudował popadający w ruinę Tadź Mahal, a także wystawił własny wspaniały pałac. Powoli stawał się jednym z najbardziej zaufanych ludzi maharadży, którego życie było nieustannie zagrożone przez zamachy i spiski. Współpraca miewała jednak również gorsze okresy i w jednym z nich de Boigne ożenił się z córką muzułmańskiego oficera w służbie Wielkiego Mogoła, w której się do szaleństwa zakochał. (Noor Begum przyjechała z nim i ich dziećmi następnie do Europy, ale nie przyzwyczaiła się do tutejszych obyczajów i de Boigne się z nią rozwiódł, kiedy zakochał się znów do nieprzytomnności we francuskiej emigrantce spotkanej w Anglii).
Wkrótce powrócił na służbę Marathów i doszedł do takiej pozycji, że po śmierci Sindii, którego następcę słusznie uważano za znacznie słabszego władcę, w Sabaudczyku widziano kandydata do przejęcia władzy w imperium Marathów. On jednak pozostał lojalny wobec nowego księcia, a kiedy rozczarował się jego polityką, postanowił zabrać rodzinę oraz bajeczne skarby i wrócić do Europy.
W 1796 roku de Boigne, który na mocy układu z 1792 stał się obywatelem francuskim, wrócił do Anglii, gdzie zetknął się ze środowiskiem arystokratycznych emigrantów i znalazł drugą żonę (pamiętniki hrabiny de Boigne, z domu d’Osmond, są jedym z ważnych dokumentów z epoki od końca panowania Ludwika XVI po wczesną Restaurację). A za Konsulatu, podobnie jak wielu emigrantów, powrócił do Francji.
I tu dochodzimy do drugiego razu, kiedy de Boigne mógł wpłynąć na losy świata. Można zrozumieć, że mając bajeczny majątek i żonę umiarkowaną rojalistkę, nie palił się do powrotu do wojska, choć proponowano mu kilkakrotnie stopień pułkownika. Nie przyjął jednak także propozycji, złożonej w 1803 roku przez samego Pierwszego Konsula (który najwyraźniej jeszcze wtedy nie porzucił indyjskich marzeń z okresu kampanii egipskiej) – przedsięwzięcia wyprawy do Indii na czele wojsko francusko-rosyjskich, która miałaby za zadanie dotrzeć tam przez Afganistan (czyli wymarzoną już dawno drogą de Boigne’a) i pokonanie Anglików, a przynajmniej utrudnienie im życia.
Czy ten projekt miał szanse? W roku 1803 car Aleksander I był jeszcze pozytywnie nastawiony do Francji (dopiero rok później śmierć księcia d’Enghien i niefortunne zachowanie ministra Talleyranda, który w wypomniał mu śmierć Pawła I, miały popsuć te stosunki), a pojawienie się u boku stawiających opór Brytyjczykom Marathów i Wielkiego Mogoła dużej europejskiej armii mogło wpłynąć na układ sił na subkontynencie, co z kolei odciągnęłoby część sił – a przede wszystkim pieniędzy angielskich od Europy. W rezultacie w sprzyjających warunkach mogłoby nie być części „wojen napoleońskich”, a później może także absolutnej dominacji brytyjskiej w XIX w.
De Boigne zadowolił się jedynie stanowiskiem przewodniczącego rady departamentu Mont Blanc, utworzonego w Sabaudii, a po Kongresie Wiedeńskim został znów poddanym królów Sardynii i Piemontu, których był zwolennikiem. Zajmował się jednak głównie zarządzaniem majątkiem i kupowaniem kolejnych posiadłości. Jego druga żona – małżeństwo nie należało do udanych – brylowała tymczasem na paryskich salonach. Jego spadkobiercą został Charles-Alexandre, urodzony w 1791 roku w Delhi syn pierwszej, indyjskiej żony.
Dziś o wielkiej indyjskiej przygodzie Le Borgne’a/de Boigne’a przypomina głównie pomnik w jego rodzinnym Chambéry, wystawiony w 1838 roku, a więc osiem lat po śmierci „generała”, jak go tu zwano, znany w mieście jako „fontanna czterech słoni”… Oprócz rzeźb przedstawiających te zwierzęta zdobią go też wzorowane na starożytnych tropajonach indyjskie panoplia.