
Nie wiem, w jakim stopniu jest to kwestia edukacji szkolnej, a w jakim szerszego memu pt. Napoleon zdradził Polaków (tego będzie kilka odsłon, bo tak złożone zjawisko wymaga kilku odrębnych podejść), w każdym razie odnoszę przemożne wrażenie, że Księstwo Warszawskie bywa* popularnie postrzegane jako twór polityczny gorszy od Królestwa Polskiego (Kongresowego). I mam coraz bardziej ponure wrażenie, że chodzi głównie o to, że Kongres Wiedeński pozwolił użyć magicznego słowa „królestwo”. Jakimś czynnikiem zapewne jest też sława księcia Adama Czartoryskiego jako wielkiego patrioty – przy czym bierze się pod uwagę jedynie życiorys po 1830 roku, kiedy to książę na własnej skórze przekonał się, ile są warte układy z Rosją i udał się na emigrację z kraju, który sam pomógł stworzyć na Kongresie Wiedeńskim. (Problem w tym, że książę od młodości przyjaźnił się z Aleksandrem I, wierzył więc dość naiwnie w dobre intencje cara w stosunku do Polski, ale najwyraźniej zabrakło mu politycznej wyobraźni, że władcy nie są wieczni i po jego przyjacielu przyjdą inni).
Ale wróćmy do kwestii królestwa versus księstwa. Poza wymiarem symbolicznym i prestiżowym samej nazwy nie ma absolutnie żadnych podstaw, żeby polską państwowość pokongresową uważać za lepszą od napoleońskiej.
Po pierwsze Królestwo Kongresowe było terytorialnie znacząco okrojone – straciło Wielkopolskę (Wielkie Księstwo Poznańskie) na rzecz Prus, a Kraków na rzecz jego początkowej autonomii, a następnie Austrii.


Tu mała dygresja – ze szkoły średniej absolutnie nie pamiętam, żeby ktokolwiek wspominał o przyłączeniu w roku 1809 części zaboru austriackiego – z Krakowem – do Księstwa. (Historia tej wojny to też osobna arcyciekawa sprawa). Na pewno istnieją wyjątkowi nauczyciele, którzy o tym mówią, ale mam wrażenie, że pozostają w mniejszości, a może i dałoby się ich na palcach policzyć.
Po drugie konstytucja Królestwa tak naprawdę nie różniła się w istotnych, ustrojowo-społecznych sprawach od konstytucji Księstwa. Była znacznie bardziej drobiazgowa i w związku z tym dłuższa – część jej artykułów spokojnie mogłaby się znaleźć w ustawach szczegółowych. Ale w ogólnym zarysie powtarzała założenia napoleońskiej (pamiętajmy, że cesarz nie był z niej zadowolony i uważał ją za zgniły kompromis z polskim konserwatyzmem), nie znosząc najważniejszych reform. Krokiem w przód było wspomnienie o innych wyznaniach – ale tę kwestię w Księstwie regulował Kodeks Napoleona, więc wolność wyznania i tak była zagwarantowana.
Różniła się natomiast w kilku ważnych kwestiach polityczno-symbolicznych.
Część tych zapisów cofała stan prawny do czasów przedrewolucyjnych, do porządku absolutystycznego: „Art. 36 Osoba królewska jest święta i nietykalna.” W artykule 112 dawała również automatyczną przynależność do senatu książętom krwi (oczywiście cesarsko-królewskiej) w wieku znacznie młodszym od pozostałych senatorów, bo od ukończenia osiemnastu, a nie trzydziestu pięciu lat.
Ale najważniejszym – na który zwłaszcza patriotycznie nastawionym Polakom powinno się zapalać czerwone światełko – jest artykuł pierwszy, który warto przywołać in extenso: Królestwo Polskie jest na zawsze połączone z Cesarstwem Rosyjskim.
To już nie jest kwestia tego, czy na tronie zasiada król saski czy car rosyjski, bo dynastie, nawet konstytucyjnie zapisane, czasem się zmieniają. To jest włączenie królestwa do korony rosyjskiej, jako „kraju członkowskiego”. To jest państwo, które de facto jest częścią innego i co najwyżej może śnić o autonomii, którą gwarantuje konstytucja.

A w kwestii dynastii. Wybór króla saskiego (króla, skądinąd, z nadania Napoleona) był oczywiście wyborem politycznym: Saksonia była ważnym niemieckim sojusznikiem Francji i miała stanowić przeciwwagę na wschodzie dla nieprzewidywalnych Prus. Ale proszę zauważyć, że akurat dynastia Wettynów miała wcześniejsze umocowanie na tronie polskim. I nie jest istotne, jak z perspektywy oceniamy czasy saskie – ważne jest odwołanie się do dynastii posiadającej historyczne związki z Polską. Co więcej, Fryderyk August jeszcze jako elektor saski (ten tytuł stracił ważność po rozwiązaniu Świętego Cesarstwa) był bardzo poważnym kandydatem na polski tron – po prawdzie królem polskim czyniła go… Konstytucja 3 Maja. (Art. VII: „Dynastia przyszłych królów polskich zacznie się na osobie Fryderyka Augusta, dzisiejszego elektora Saskiego…”) Wybór ten zatem był poza wszystkim innym ukłonem w stronę konstytucji, którą Napoleon odrzucił jako zbyt konserwatywną.
Oczywiście, można w nieskończoność dyskutować, czy księciem warszawskim nie powinien był zostać książę Józef Poniatowski albo np. Joachim Murat, który był brany pod uwagę, a jako brawurowy kawalerzysta i człowiek z ułańską fantazją miałby wielkie szanse podbić serca Polaków. Można, ale niewiele z tego wynika. Za wyborem Fryderyka Augusta stało mnóstwo poważnych argumentów.
A dlaczego w 1807 albo choćby i 1809 nie powstało królestwo, które zaspokoiłoby ambicje Polaków w kwestii symboli? Ano z powodu cara, który nie dopuszczał takiej możliwości. Napoleon zaś nie mógł dla zaspokojenia pustych ambicji swojego pomniejszego (choć barwnego i wiernego) sojusznika poświęcać z trudem uzyskanego porozumienia dotyczącego całej Europy. Że w dalszej perspektywie i tak wszystko się posypało? No, posypało się. Ale pamiętajmy, że jednym z powodów wojny 1812 roku były zakusy Aleksandra na Księstwo Warszawskie. A Napoleon w tym 1812 roku planował – po pokonaniu Rosji – rozszerzenie państwa polskiego i podniesienie go do rangi królestwa.
* Moje wrażenia oparte są na lekturze tu i ówdzie, głównie w internecie, ale i w papierowych mediach, mniej lub bardziej poważnych tekstów, a także na nie najlepszych wspomnieniach licealnych. Na szczęście, sądząc po komentarzach, ze szkołą aż tak źle nie jest – a w każdym razie nie było, bo dyskutanci już raczej pomaturalni.