Nieszczęsny, niedoceniony król José

Jean-Baptiste Wicar, portret Józefa Bonaparte (1808)

Mało który z ważnych graczy epoki napoleońskiej przeszedł do historii z tak czarną kartą jak Józef Bonaparte, starszy brat Napoleona, urodzony 7 stycznia 1768 roku, król Neapolu w latach 1806-1808 i Hiszpanii w latach 1808-1813. Mało która czarna karta była też tak niezasłużona. Na szczęście historiografia hiszpańska od dobrych kilku, a nawet kilkunastu lat zaczyna rozprawiać się z dziedzictwem dziewiętnastowiecznej i dwudziestowiecznej „polityki historycznej”, która kazała w królu José widzieć jedynie nieudolnego uzurpatora na tronie. A tymczasem Józef był najpierw bardzo dobrym królem Neapolu (i to wiadomo od dawna), a potem miał ogromne szanse stać się dobrym królem Hiszpanii, tylko okoliczności miał wyjątkowo niesprzyjające.

Paradoksalnie, dynastia, która dla hiszpańskich przeciwników Napoleona była prawomocną, panowała w Hiszpanii od niespełna stu lat i objęła tron w wyniku jednej z najdłuższych i najbardziej krwawych wojen wczesnonowoczesnej Europy, wojny o sukcesję hiszpańską (1701-1714). Co więcej, w wojnie tej Hiszpania, formalnie pozostająca w sojuszu z Francją Ludwika XIV, była podzielona prawie tak (choć według innych linii podziału) jak te sto lat później, w epoce napoleońskiej. Ba, ostateczna wygrana Burbonów stała się możliwa wyłącznie dzięki kastylijskiej partyzantce (guerilli), która przegoniła arcyksięcia Karola, obwołanego już wcześniej Karolem III, i posadziła na tronie wnuka Ludwika XIV, księcia Filipa Andegaweńskiego, który zapoczątkował panowanie burbońskie w Hiszpanii. Na dodatek w XVIII wieku władza zdążyła przejść w ręce linii młodszej – Karol III (ten oficjalny), zanim odziedziczył tron hiszpański, był wcześniej królem Neapolu.

Na tym nie koniec kłopotów z hiszpańskimi Burbonami. Po jedynym wybitnym władcy z tej dynastii na madryckim tronie, czyli właśnie Karolu III, rodzina królewska przeżywała kryzys za kryzysem. Karol IV królem był marnym, miał za to wybitnego i bardzo ambitnego pierwszego ministra (Manuela Godoya, to postać zasługująca na osobny wpis), który prowadził własną politykę, oraz bardzo niewybitnego ale również bardzo ambitnego syna, infanta Ferdynanda. Konserwatywnej arystokracji hiszpańskiej nie podobała się wysoka pozycja Godoya, który pochodził z ludu i karierę zaczął od zostania faworytem króla i królowej (i kochankiem co najmniej królowej, choć plotkowano, że obojga monarchów). Na dodatek Godoy był zwolennikiem sojuszu z rewolucyjną Francją, co drażniło mający ogromną pozycję w Hiszpanii kler, a i wspomnianą arystokrację. Zawiązała więc z Ferdynandem dwa spiski przeciwko królowi i w końcu syn wymusił na ojcu abdykację, ogłaszając się królem jako Ferdynand VII. Ponieważ jednak Karol IV wcale nie zamierzał ustępować, w obliczu grożącej wojny domowej obaj pretendenci do tronu zwrócili się o mediację do Napoleona – Francja była sojusznikiem Hiszpanii. Efektem „spotkania w Bajonnie” (30 kwietnia 1808), o którym też warto napisać osobno, była abdykacja obu Burbonów i osadzenie na hiszpańskim tronie najstarszego z braci Bonaparte.

Francisco de Goya y Lucientes, Rodzina Karola IV

José już od początku nie miał więc łatwej sytuacji w swoim nowym państwie. Na dodatek tuż przed jego przybyciem do Madrytu wybuchło tam powstanie przeciwko stacjonującym w stolicy, na mocy traktatu między Napoleonem a Godoyem z 1807, wojskom francuskim. Powstanie to, znane jako Dos de Mayo, zostało wzniecone przez duchowieństwo katolickie i część arystokracji, i początkowo wcale nie miało bardzo szerokiego zasięgu. Niemniej jego stłumienie przez Murata (który skądinąd chyba lepiej nadawałby się na króla Hiszpanii niż Józef, a był na miejscu, więc ta roszada nie była może najlepszym pomysłem) zostało następnie bardzo umiejętnie rozpropagowane. W Bajonnie Józef Bonaparte wraz z delegacją hiszpańskich afrancescados („sfrancuziałych”) czyli zwolenników oświecenia i liberalizmu opracował konstytucję, uderzającą m.in. we wszechwładzę kościoła katolickiego w Hiszpanii, w tym znoszącą Inkwizycję. To wszystko sprawiło, że konserwatywna część społeczeństwa dostała do ręki argumenty, jakoby Francuzi zamierzali targnąć się na największe hiszpańskie świętości. I podobnie jak pod koniec XVIII wieku w Kalabrii sanfediści, pociągnęli za sobą masy niepiśmiennych chłopów…

Propaganda zaczęła pokazywać nowego władcę jako el rey borracho (król-pijak), Pepe botella (Józek butelka), czy też le roi bouteille (króla butelkę, co brzmi podobnie do le roi soleil – król słońce; za czasów Restauracji we Francji Ludwik XVIII będzie z kolei nazywany le roi fauteil – królem fotelem, ze względu na niepozwalające mu się poruszać otyłość i podagrę).

Tymczasem w miastach, wbrew temu, co przez prawie dwieście lat pisano w oficjalnej historiografii hiszpańskiej, sam król José I, jak i ogólnie porządki napoleońskie, zyskiwał coraz większe poparcie. Przede wszystkim dzięki systemowej reformie państwa, ale także np. wspieraniu lokalnych inicjatyw kulturalnych, jak choćby odbudowa mauretańskiego kompleksu pałacowego El Alhambra w Granadzie czy opieka nad zabytkami rzymskimi, a także wspieranie rozwoju szkolnictwa i nauki (a warto zaznaczyć, że jeszcze w połowie wieku XIX poziom alfabetyzmu w Hiszpanii wynosił raptem 25% społeczeństwa!).

Najsilniejszym pronapoleońskim ośrodkiem w Hiszpanii była Andaluzja, ale i w Madrycie przyjęcie nowego króla nie było tak chłodne, jak chciały dawne opracowania. José przybył do Hiszpanii w czerwcu 1808, raptem miesiąc po powstaniu, w mieście panował więc nastrój przygnębienia, niemniej bardzo szybko, zdaniem pamiętnikarzy, których świadectwa dopiero od niedawna są wydawane, zaczęło przeważać poczucie, że „najbardziej utalentowani i najlepiej wykształceni, z nielicznymi wyjątkami, byli przekonani, że powinniśmy przyjąć z Francji wraz z nowym królem nowe prawa i oświecony rząd” (Antonio Alcalá Galiano, autor tej opinii, był dwudziestoletnim naocznym świadkiem przybycia króla).

Większość wpływowych osób przeszła na stronę „francuską” (tak jakby „rodzima” dynastia była inna) i wokół Józefa zgromadziło się wiele wybitnych osobistości. W rezultacie Hiszpania podzieliła się na tę afrancescada – głównie miejską i częściowo arystokratyczną, oraz tę zbuntowaną, tworzoną przez większość duchowieństwa (choć byli też księża afrancescados, wywodzący się częściowo jeszcze z XVIII wieku) i sporą część arystokracji, wykorzystującą ludowe guerillas, kierowane głównie przez przedstawicieli kościoła. Decydujące jednak dla uzyskania przez tę drugą stronę zasadniczej przewagi nad wojskami francuskimi było poparcie brytyjskie, które zaczęło się od obrony własnych interesów gospodarczych w Portugalii, a przerodziło się w regularną wojnę na całym Półwyspie Iberyjskim.

Józef, z wykształcenia prawnik z doświadczeniem dyplomatycznym, człowiek niezwykle oczytany, król-filozof, do tego prywatnie spokojny, nie radził sobie z wojną, a na dodatek źle dogadywał się z marszałkami i innymi dowódcami wojsk francuskich w Hiszpanii. W rezultacie w 1813, po klęsce Francuzów pod Vitorią, opuścił Hiszpanię. (Wywiózł ze sobą trochę klejnotów koronnych, co było ukochanym tematem czarnej legendy, ale wszystkie zwrócił albo on sam, albo jego potomkowie).

Goya, Ferdynand VII

Hiszpanie dostali „upragnionego” (el deseado, jak go nazywano) Ferdynanda VII, który natychmiast stłumił wszelkie liberalne ruchy w swoim państwie. Francisco Goya, który w 1814 roku namalował dwa słynne obrazy związane z Dos de Mayo, wkrótce opuścił Hiszpanię i udał się na wygnanie do Francji. (Skądinąd Goya w „okropnościach wojny” umieścił też ryciny przedstawiające okrucieństwa dokonywane przez guerillas na żołnierzach francuskich, ale były one niemalże cenzurowane – nie reprodukowano ich i pomijano na wystawach). Nawet największy bohater „wojny o niepodległość”, generał książę José de Palafox y Melci, dwukrotny obrońca Saragossy, podczas Trienio Liberal, czyli powstania przeciwko Ferdynandowi w latach 1820-23, przeszedł na stronę zwolenników konstytucji, mimo że równocześnie pozostał dowódcą gwardii królewskiej. Za sprzyjanie liberałom został po restauracji Ferdynanda przez wojska Ludwika XVIII („wyprawa stu tysięcy synów św. Ludwika” w 1823) pozbawiony przez króla wszystkich odznaczeń i tytułów.

A brytyjska propaganda i brytyjskie gazety nie zostawiały na Ferdynandzie suchej nitki, zapominając lub raczej świadomie pomijając, że to dzięki brytyjskim bagnetom wrócił on na hiszpański tron.

Karykatura angielska z ok. 1820 roku – tyrania Ferdynanda VII

Józef Bonaparte zaś w 1814 roku nieudolnie niestety dowodził obroną Paryża (nie był, przypomnijmy, wojskowym), nie zdołał też zatrzymać we Francji Króla Rzymu. W 1815 roku zaproponował bratu, że uda się zamiast niego na wygnanie, by umożliwić Napoleonowi ucieczkę do Ameryki. W końcu jednak to Józef wylądował w Stanach Zjednoczonych, gdzie zasłużył się bardzo dla lokalnej społeczności, ale o tym też innym razem, podobnie jak o ciekawych osobach z jego bezpośredniej rodziny. Zmarł we Florencji, a za II Cesarstwa, w 1862 roku został pochowany w Les Invalides.

Grób Józefa Bonapartego w paryskim kościele Les Invalides
Reklama

2 comments

  1. […] Jakiś czas temu – chyba w jakiejś brytyjskiej gazecie z epoki, ale nie jestem w tej chwili w stanie znaleźć odpowiedniego fragmentu – czytałam o tym, jak dramatycznie brytyjskie oczekiwania w kwestii zmian gospodarczych po Waterloo i wygnaniu Napoleona rozminęły się z tym, co się stało. Brytyjczycy na potęgę finansowali wojny z republikańską i napoleońską Francją, usiłując w ten sposób chronić własne interesy. Z tego powodu udzielili – m.in. rękami dopiero zaczynającego karierę Horatio Nelsona – pomocy ultrakonserwatywnym siłom na południu Italii, tłumiąc w zarodku wczesne ruchy rewolucyjne w Neapolu i Kalabrii. Walczyli też skutecznie z Francją na morzu w Egipcie i Hiszpanii. Wspierali nawet znienawidzone papiestwo. Ale na większą skalę interweniowali zbrojnie jedynie na Półwyspie Iberyjskim – też w obronie de facto kolonialnych interesów w Portugalii. Po 1815 roku mieli się przekonać, że posadzenie na tronie hiszpańskim Ferdynanda VII, w którego imieniu teoretycznie walczyli z Francuzami, było kolosalnym błędem. (To jednak, powtórzę moją ulubioną mantrę: to na osobny wpis). Pomińmy też fakt, że gdyby nie interwencja brytyjska, to Hiszpania nie zostałaby utopiona w krwi, bo powstanie początkowo miało bardzo nikłe poparcie i bez wsparcia wojskowego Anglików raczej by się w wojnę na półwyspie nie przerodziło. Zwłaszcza że czarna legenda Józefa Bonapartego jest, no, głównie czarną legendą – król powoli, ale stabilnie zyskiwał poparcie (więcej tutaj). […]

    Polubienie

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s