Bistro i kozacy

Kampania rosyjska 1812 roku to jeden z najbardziej znanych epizodów epoki napoleońskiej. Z kolei kampania francuska 1814 roku, zakończona oblężeniem Paryża przez wojska koalicjantów, przegraną obroną i w rezultacie wejściem sprzymierzonych do francuskiej stolicy 31 marca, to epizod znacznie słabiej istniejący w powszechnej świadomości. Dziś nie będzie jednak o historii: ani o straszliwym odwrocie z Moskwy, ani o bohaterskiej obronie rogatki Clichy przez marszałka Monceya czy triumfalnym pochodzie cara Aleksandra przez Paryż. A nawet nie o stereotypach i opiniach o zachowaniu się kozaków w mieście (a i na prowincji). Będzie o słowach. Albo wiem przez przypadek wpadł mi w ręce artykuł o rosyjskim „dziedzictwie” tej historii… we języku francuskim.

Spotyka się niekiedy twierdzenie, że określenie „bistro” (fr. bistrot) na typ baru szybkiej obsługi, pochodzi z rosyjskiego „bystro” (быстро) – szybko. Że niby kozacy stacjonujący w Paryżu takim słowem poganiali ludzi, żeby im przynosili strawę – stąd nazwa lokalu, w którym szybko się zamawia i szybko dostaje jedzenie. Według innej wersji, żołnierze rosyjscy chętnie zaglądali do paryskich kawiarenek, a w obawie, że znajdą ich tam przełożeni i pogonią, żądali tym słowem szybkiej obsługi. Jeszcze inna wersja utrzymuje, że krzyczeli tak nie z obawy przed zostaniem nakrytymi przez oficerów, tylko dlatego, że Francuzi obsługiwali ich zbyt wolno. A właścicielom tak miało się to egzotycznie brzmiące słówko spodobać, że zaczęli je stosować dla swoich przybytków.

Ładna ludowa etymologia, ale jak to etymologie ludowe – nieprawdziwa (no, na 99% nieprawdziwa). Rzeczywiście, już pod koniec XVIII wieku w Paryżu były takie lokale, jakie następnie nazwano „bistrots” – niezobowiązujące miejsca, gdzie można się było przede wszystkim napić kawy lub piwa, a także przekąsić coś niedrogiego. Na jednym z nich, szczycącej się tradycją sięgającą 1793 roku i znajdującej się nieprzerwanie w tym samym lokalu restauracji La Mère Catherine (place du Tertre 6 na Montmartrze), umieszczono nawet tablicę upamiętniającą legendę etymologiczną. Niemniej słowo to po raz pierwszy pojawia się w tekstach literackich w połowie lat osiemdziesiątych XIX wieku. Z proponowanych dialektalnych wyjaśnień pochodzenia tego słowa najbardziej prawdopodobne wydaje się bistraud, które w rejonie Poitou na zachodzie Francji oznaczało najpierw służącego, a następnie handlarza winem. Istnieje jednak również teoria, że słowo ma jednak etymologię rosyjską, tyle że o pół wieku późniejszą, mianowicie z roku 1870, kiedy to w wojnie francusko-pruskiej wzięli udział, po stronie francuskiej, ochotnicy rosyjscy, w tym kozaccy.

Niezależnie jednak od tego, jak to z bistro było, język francuski zachował inne, używane do dziś frazeologizmy związane z wojennymi starciami z rosyjskim wojskiem. Jeden akurat związany z kozakami.

[Traiter] à la cosaque – po kozacku – oznacza do dziś „[traktować] bezceremonialnie, brutalnie; znęcać się”. Używa się tego również w stosunku do wymuszonego, brutalnego seksu. Ma to związek z obrazem Rosjan, a w szczególności oddziałów kozackich (które jednakowoż w popularnym odbiorze nie bardzo odróżniano np. od rosyjskich huzarów), jako szczególnie okrutnych, a do tego dzikich i dziko wyglądających. W roku 1814, wkraczając do Paryża, car Aleksander potroił żołd swoim żołnierzom, aby zniechęcić ich do rabunków i nakazywał dobre traktowanie paryżan. (Co skądinąd nie jest niczym nowym, jeśli przypomnieć sobie choćby zalecenia generała Bonapartego względem traktowania ludności lokalnej w Egipcie w 1798 roku). Niemniej dla mieszkańców Paryża żołnierze rozpalający ogniska w parkach, obozujący na Polach Elizejskich i kąpiący konie w Sekwanie byli wystarczającym szokiem. Co ciekawe, w potocznym języku polskim pokrewne „kozaczyć/kozakować” czy „udawać/zgrywać kozaka” ma zupełnie inne konotacje – oznacza popisywanie się odwagą, nierzadko nadmierne i na pokaz, zgrywanie bohatera, butę, nierozsądną brawurę. No i raczej nie wywodzi się dopiero z 1812 roku 😉

Wmawiano im, że jesteśmy północnymi barbarzyńcami i że kozacy są całkowicie dzikimi ludźmi, na pół nagimi, obdzierającymi jeńców żywcem ze skóry, i że jeśli znajdują we wsiach małe dzieci, gotują je i zjadają.

Generał-major Aleksander Jakowlewicz Mirkowicz we wspomnieniach z kampanii roku 1814
Karykatura H. Daumiera, połowa wieku XIX

C’est la/une Bérézina – to klęska, klapa, porażka. Cekawy przykład, bo po angielsku funkcjonuje w podobnym znaczeniu „to meet one’s Waterloo” (po polsku też można się czasem spotkać z takim wyrażeniem: czyjeś Waterloo, zwłaszcza w kontekście porażki wojennej; część słowników notuje taki synonim). W sumie trudno się dziwić, że Anglicy wybrali tu swoją wielką wygraną; z kolei we Francji bardzo długo mówiło się Mont-Saint-Jean na samą bitwę… Natomiast niewątpliwie przeprawa przez Berezynę stała się w największym stopniu symbolem klęski.

A chętnie reprodukowany obrazek poniże z całą pewnością jest co najmniej z końca wieku, zdradza to napis…

Reklama

2 comments

  1. Z wojskowego punktu widzenia, przeprawa Napoleona przez Berezyna, to majstersztyk a nie żadna klęska, nie licząc oczywiście dostania się do niewoli tysięcy maruderów, ale o nich już wtedy Napoleon tak bardzo się nie martwił

    Polubienie

  2. Zgoda 🙂 Niemniej w popkulturze, że tak to nazwę, czy też świadomości masowej, stała się symbolem klęski. Trochę jak pieszczotliwe „mały kapral” stało się dowodem na niski wzrost…

    Polubienie

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s