Dawno dawno temu, jeszcze jako niemalże dziecko, obejrzałam „Dzień Szakala” (całkiem legalnie, za zgodą Rodziców) i pamiętam, jak kolosalne wrażenie zrobiła na mnie ostatnia scena, kiedy zamachowiec pudłuje, ponieważ de Gaulle w kluczowym momencie schyla się, by przypiąć medal niskiemu weteranowi. Oczywiście, wiadomo, że bywają takie sytuacje, kiedy milimetry się liczą, niemniej ten konkretny zbieg okoliczności wydaje się bardzo mocno literackim wytworem wyobraźni Fredericka Forsytha.
Tymczasem wiele wskazuje na to, że coś takiego się wydarzyło w 1799 roku nie komu innemu, ale Joachimowi Muratowi.

W bitwie (lądowej) pod Abukir, dnia 25 lipca 1799 roku, dowodził on oczywiście konnicą i wedle anegdotycznego materiału wjechał na koniu i z szablą do namiotu Mustafa Paszy, gdzie ciął szablą (i odciął tureckiemu dowódcy dwa palce), a sam dostał kulą w twarz. I to niemalże z przyłożenia, skoro atakował szablą… Być może szczegół z namiotem jest podkoloryzowany, zapewne epizod miał miejsce po prostu na polu bitwy. Niemniej wedle relacji Berthiera (wydanej w 1799 roku) i innych wiarygodnych źródeł Murat został wtedy „ranny w głowę, lecz nie niebezpiecznie”. Sam zainteresowany opisał ten epizod w liście do ojca następująco:
Dowiesz się bez wątpienia, drogi ojcze, z raportu głównodowodzącego generała Bonapartego do Dyrektoriatu o naszych wspaniałych zwycięstwach nad armią otomańską; dowiesz się też wtedy, że zostałem okrutnie raniony podczas krwawej bitwy pod Abukir. Niech ta druga wiadomość nie zatruje radości, którą powinna w tobie wywołać pierwsza: nie grozi mi żadne niebezpieczeństwo. Jeśli w Europie jakaś piękność zdołała po roku nieobecności zachować jeszcze dla mnie swe serdeczne uczucia, charakter mojej rany może okazać się wielkim ciosem dla jej stałości. Nie lękaj się jednak i nie wyciągaj fałszywych wniosków: zachowałem wszystkie członki. Musisz wiedzieć, że pewien Turek, a Turcy nie są szczególnie szarmanccy, uczynił mi tę uprzejmość, że przeszył mi szczękę kulą z pistoletu. Był to niewątpliwie strzał wyjątkowy i niezwykle szczęśliwy, ponieważ kula weszła jedną stroną, tuż koło ucha, a wyszła dokładnie po drugiej stronie, nie uszkadzając ani szczęki, ani języka i nie łamiąc żadnego zęba. Zapewniono mnie, że nie będę w żaden sposób oszpecony. Powiedz zatem tym wszystkim pięknościom, jeśli jakieś tam są, że Murat może nie będzie już aż tak piękny, ale nie stanie się mniej mężny w miłości. Mam nadzieję, że za piętnaście dni będę w doskonałym stanie i będę mógł powrócić do walki.
List do ojca, napisany w Aleksandrii, 10 thermidora roku VII (28 lipca 1799); Lettres et documents pour
servir à l’histoire de Joachim Murat, 1761-1815, t. I
Według części komentatorów tego epizodu postrzał – ponoć z bliska – zakończył się tak szczęśliwie dzięki temu, że Joachim atakował, jak to zazwyczaj bywało, krzycząc, a zatem miał szeroko otwarte usta. Podobno jego ówczesny dowódca, a niedługo już szwagier, miał to skomentować, że „raz w życiu otwarł usta w jakimś sensownym celu”, to jednak być może tylko jedno z rozlicznych ben trovato…
W każdym razie po bitwie Joachim Murat został mianowany generałem brygady, a szarża jego kawalerii niewątpliwie zadecydowała o szybkim i niepodważalnym francuskim zwycięstwie.
A tu wspomniana na początku scena filmowa:
[…] w rodzinie Caroline, uciekającą z przystojnym i pełnym iście ułańskiej fantazji oficerem (ta szarża do namiotu beja w bitwie pod Abukir…), a następnie zmuszającą brata do wydania zgody na to małżeństwo. […]
PolubieniePolubienie