Dzisiejszemu solenizantowi zawdzięczamy dwie pozornie sprzeczne rzeczy: surowość ubrania męskiego, obowiązującą w oficjalnym dress codzie do dziś, i pojęcie dandyzmu.

Człowiek ten nie był arystokratą, nie był nawet z urodzenia bajecznie bogaty. Był synem pochodzącego z klasy średniej, z rodziny służących i urzędników, lokalnego polityka i pomniejszego przedsiębiorcy, któremu zamarzył się awans społeczny dla synów. Może dlatego w Londynie kupił mieszkanie, którego okna wychodziły na królewskie ogrody? Na pewno dlatego zamówił portret kilkuletnich synów u jednego z najwybitniejszych angielskich malarzy epoki, Joshui Reynoldsa. Ojciec nazywał się William Brummell, a a młodszy syn George – został jednak zapamiętany jako „Beau” Brummell – „Piękniś”.
Dzieci (była jeszcze siostra) zostały wcześnie osierocone przez matkę – pochodzącą wprawdzie z bardziej ustosunkowanej rodziny, ale za to skandalistkę, która z przyszłym mężem żyła przez pewien lat „na kocią łapę” przed ślubem.William posłał synów do Eton, gdzie – wychowywani od małego w sposób charakterystyczny dla klas wyższych – poradzili sobie wśród snobistycznych synów arystokratów. Pomagały w tym pieniądze ojca i urok osobisty, a także wielka chęć do brania udziału we wszelkiego rodzaju szkolnych ekscesach. Już wtedy dała się poznać największa miłość George’a – do ubrań. To w Eton po raz pierwszy eksperymentował z modą – dodając do ikonicznego szkolnego krawata złotą spinkę…

Po przedwczesnej śmierci ojca synowie zostali przez prawnych opiekunów posłani do Oksfordu, gdzie panowała większa dyscyplina – i skąd George po zaledwie roku, mając szesnaście lat, uciekł do wojska, gdzie z początku nie radził sobie zbyt dobrze, ponieważ nawet spora suma odziedziczona po ojcu nie wystarczała na pokrycie kosztów munduru, konia i przede wszystkim niekończących się przyjęć w królewskich huzarach. Zwrócił jednak swą dezynwolturą i fantazją uwagę Księcia Walii, późniejszego Księcia Regenta, późniejszego Jerzego IV, do którego pułk należał. Szybko stał się jego faworytem i to właśnie ta przyjaźń – oparta na wspólnym zamiłowaniu do mody – jakkolwiek krótkotrwała, otworzyła mu drogę do najwyższej socjety i dyktatorstwa mody. Póki co, młodziutki Brummell mógł robić w pułku co chciał: nie przestrzegać dyscypliny, nie pojawiać się na paradach, spać do południa.
Wkrótce zawitał na dworze, niemniej pierwszą rysą na fascynacji Księciem Walii był stosunek tegoż do księżniczki Karoliny, jeszcze przed ślubem. Później rysa ta pogłębiała się, ponieważ Brummell politycznie stał zdecydowanie po stronie liberalnych whigów, podczas gdy Jerzy jako Regent zaczął popierać frakcję konserwatywną. W latach 1811-13 nastąpiło zerwanie.

Niemniej to właśnie na dworze Księcia Walii/Księcia Regenta Brummell przeprowadził pierwszą wielką rewolucję modową, która miała ogarnąć świat i przetrwać wszelkie zmiany w modzie damskiej – odrzucił kolorowe i ozdobne stroje na rzecz powagi czerni i bieli z dodatkiem stonowanych barw dla kamizelek czy spodni. Zarazem wedle rozlicznych anegdot spędzał na toalecie i garderobie wiele godzin, czyścił buty szampanem, dobierał pieczołowicie drobiazgi stroju – to właśnie było istotą wczesnego dandyzmu.
Niestety, szybko się okazało, że dworskie przyjaźnie bez odpowiedniego pochodzenia są niewiele warte, a ojcowska fortuna nie jest studnią bez dna. Wystawne życie pochłonęło ją całkowicie, kredyty się skończyły, a dotychczasowi wpływowi w towarzystwie wielbiciele zaczęli się odsuwać od zbiedniałego parweniusza. Także whigowskie sympatie nie były w tym czasie dobrze widziane. A sama pozycja dyktatora mody nie wystarczała, by przeżyć.
W 1815 roku Brummell miał kolosalne długi, pochodzące głównie z hazardu, i był zmuszony uciec do Francji, by uniknąć więzienia za długi. Po piętnastu latach nędznego życia w Calais, w roku 1830 podjął pracę w konsulacie brytyjskim normandzkim Caen. Sam jednak doradził Foreign Office likwidację tej placówki – i po dwóch latach znalazł się znów na bruku. Dawni przyjaciele wyciągnęli go z więzienia, gdzie jednak trafił, niemniej koniec końców zmarł bez grosza przy duszy, obłąkany z powodu zaawansowanego syfilisu w roku 1840.

Pozostawił po sobie sławę człowieka, który „żyje, by się ubierać, podczas gdy inni ubierają się, by żyć”, jak opisał ideę dandyzmu Thomas Carlyle w wielkim krawieckim traktacie „Sartor Resartus” (1833). Jak jednak twierdzą biografowie, pod koniec życia zaniedbał nawet ubranie.
Jest to w sumie bardzo smutna biografia. Po człowieku, który brylował na salonach nie pozostał nawet żaden pewny porządny, dorosły portret – jedynym naprawdę dobrym jest ten zamówiony przez ojca u Reynoldsa, w nadziei, że da synom lepsze życie.