Wszystko, co chcieliście wiedzieć o Waterloo, ale baliście się zapytać

18 czerwca 2020 to 205 rocznica bitwy pod Waterloo. Tę nazwę zna chyba każdy. Jeśli jednak myślicie, że nazwa wszystko załatwia, to jesteście w błędzie 😉 Oto 14 mniej znanych faktów i anegdot z tą bitwą związanych.

1) Po pierwsze – pod Waterloo nie było żadnej bitwy. W miejscowości o tej nazwie miał kwaterę Wellington i z tej miejscowości wysłał depeszę o wygranej – więc od nagłówka listu nazwano bitwę. Francuzi bardzo długo mówili (a czasem i dziś mawiają) o bitwie pod Mont-Saint-Jean, ponieważ w okolicy farmy o tej nazwie (pięć kilometrów od Waterloo) rozegrała się decydująca faza bitwy. Tam też stoi główny pomnik – kopiec zwieńczony posągiem lwa (zob. punkt 11). Walki toczyły się jednak również w kilku innych lokalizacjach. Ale nie pod Waterloo. (Nawiasem mówiąc, flamandzką nazwę wymawia się Waterlo, a nie Łoterlu, jak, pardon my French, kibel. Po walońsku pisze się Waterlô, co może przekona nieprzekonanych).

2) Francuzi mieli w tej bitwie mnóstwo pecha, poczynając od tego, że z powodu burzy i deszczu czekano dość długo, bo nie dało się przetaczać armat. Nawiasem mówiąc, istnieje hipoteza, że na pogodę wpłynął wybuch indonezyjskiego wulkanu Tamora, odpowiedzialnego za „rok bez lata” (1816) – ale o tym wydarzeniu i jego skutkach napiszę osobno. Poza tym Napoleon akurat dostał ostrego ataku hemoroidów, a jak wiadomo, ta dolegliwość potrafi całkowicie pozbawić człowieka jasności umysłu, mimo że jest zlokalizowana po drugiej stronie organizmu.

3) Popełnili też kilka niewybaczalnych błędów, aczkolwiek część z nich sporo przed bitwą – np. Napoleon nie wezwał do siebie swojego szwagra, Joachima Murata, najlepszego dowódcy kawalerii (bo był na niego obrażony za „zdradę”, mającą na celu utrzymanie królestwa Neapolu), w związku z czym konnicą dowodził człowiek niemający o taktyce tej formacji praktycznie żadnego pojęcia, skądinąd wybitny dowódca, marszałek Michel Ney. Efektem tego była na przykład szarża na czworobok piechoty, czyli najgorsze i najbardziej bezsensowne, co może zrobić kawaleria. (Dobra, pocieszmy się – zawsze jeszcze jest szarża lekkiej brygady pod Bałakławą, tym razem angielska, na baterię armat, czterdzieści lat później, niby uwieńczona sukcesem, ale za jaką cenę… A przede wszystkim tam dowódcy zachowywali się jeszcze bardziej idiotycznie, pocieszmy się).

4) Koalicjanci, a konkretnie Wellington, mieli z kolei sporo szczęścia, bo pruskie posiłki nadeszły w ostatniej chwili, przechylając szalę zwycięstwa. I popełnili mniej błędów, mieli też kilka świetnych posunięć.

5) Jak na ironię, prawie jak w pysk strzelił piętnaście lat wcześniej (14 czerwca 1800 roku) Francuzi wygrali dzięki podobnemu szczęściu pod Marengo. Wprawdzie libretto Toski Pucciniego nieco nagina fakty, bo raczej do Rzymu kolejne wieści nie docierały w parogodzinnym odstępie czasu, ale zasadniczo chodzi o to, że jak pod Marengo Austriacy otrąbili zwycięstwo i wysłali depesze do Wiednia, to pojawiły się posiłki francuskie i zmieniły losy bitwy.

6) A w sumie mogło nie być żadnych posiłków pruskich, ponieważ dwa dni wcześniej pruski dowódca, feldmarszałek Gebhard Leberecht von Blücher omal nie dostał się do niewoli w bitwie pod Ligny. Pisałam o tym wcześniej tutaj.

7) Niektórzy twierdzą, że gdyby na Elbie Napoleon miał lepszy wywiad, to lepiej wybrałby moment ucieczki (kiedy spora część wojsk koalicyjnych już się wycofa poza możliwość łatwego powrotu) i do całej kampanii belgijskiej by nie doszło, a porządek kongresowy trzeba by trochę nagiąć. Może.

8) Posiłki pruskie posiłkami pruskimi, ale wedle anegdoty ostatni marszałek I Cesarstwa (mianowany w kwietniu 1815), Emmanuel de Grouchy, spóźnił się na bitwę, ponieważ na farmie Walhain, gdzie miał kwaterę, zajadał się przepysznymi truskawkami. (Sprawdziłam organoleptycznie przy okazji dwusetlecia: w tej okolicy naprawdę są najlepsze truskawki świata i to właśnie o tej porze roku). Na widok oddziałów przybywających na pole bitwy Napoleon już się ucieszył, że Grouchy wreszcie nadchodzi, ale to właśnie był Blücher.

9) Za jeden z najbardziej prawdopodobnych scenariuszy „gdybania” – gdyby Napoleon wygrał pod Waterloo – uważa się taki, że upada konserwatywny rząd brytyjski, a na czele nowego, whigowskiego, staje Lord Holland (Henry Vassall-Fox), bratanek liberalnego ministra Charlesa Jamesa Foxa, podobnie jak stryj zwolennik ugody z Francją i prywatnie wielbiciel Napoleona (Lady Holland była w następnych latach główną dostarczycielką książek na Św. Helenę), co kończy wojnę (bo kolejne koalicje angielskim pieniądzem stały). Co dalej – osobna sprawa. [O Foxach i tajemniczym kluczu ze Św. Heleny więcej tutaj]

10) Według anegdoty początek wielkiej finansowej kariery Nathana Mayera Rothschilda, założyciela londyńskiej gałęzi imperium Rotszyldów, że użyję tej staroświeckiej pisowni, miał być związany z tym, że dzięki gołębiowi pocztowemu otrzymał on informacje o wyniku bitwy o prawie dwa dni wcześniej niż przeniknęły one do szerokiej opinii publicznej, w związku z czym zdążył poczynić korzystne ruchy rynkowe (wyprzedaż akcji, by wywołać panikę na giełdzie i masową wyprzedaż, po czym ich skup po niskich cenach przez podstawionych agentów). Nathan wielkie pieniądze zaczął robić w roku 1814, kiedy jego bank obsługiwał armię Wellingtona, później mawiał zaś, że „kto ma informacje, ten ma władzę”. Dodatkowa ciekawostka: w roku 1940 powstał film Die Rotschilds (w wersji przeznaczonej do dystrybucji poza Niemcami pt. The Rothschilds’ Shares in Waterloo), należący do „wielkiej trójcy” antysemickich filmów wyprodukowanych w III Rzeszy. Co dodatkowo ciekawe, Rotszyldowie są remake’em filmu amerykańskiego z roku 1934, pod tytułem The House of Rotschild, z Borisem Karloffem w jednej z głównych ról – z wzmocnionym względem oryginału negatywnym obrazem rodziny. Nawiasem mówiąc, także pozostałe dwa filmy z tej triady (Der ewige Jude i Jud Süß) nie są oryginalnymi produkcjami, ale adaptacjami wcześniejszych, z wzmocnionymi wątkami antysemickimi.

11) Pomnik na polu bitwy (pod Mont-Saint-Jean) ma kształt kopca w nawiązaniu do tradycji pochówków starożytnych Belgów, jednego z plemion galijskich (celtyckich), które wymienia Juliusz Cezar w pierwszym zdaniu „Komentarzy o wojnie galijskiej” (Gallia est omnis divisa in partes tres, quarum unam incolunt Belgae, aliam Aquitani, tertiam, qui ipsorum lingua Celtae, nostra Galli appellantur). Ciekawostka: Napoleon na Św. Helenie napisał komentarz do tych komentarzy i kampanię belgijską Cezara szczególnie chwalił. Lew na szczycie w zamierzeniu patrzy w kierunku pokonanej Francji, niemniej spowodowało to kontrowersje, ponieważ zauważono, że w związku z tym wypina zad na koalicjantów (lew jest pyskiem skierowany na południowy zachód, podczas gdy Anglia jest na północy, podobnie jak Holandia, a Prusy na wschodzie).

12) Maki są w wielu krajach symbolem upamiętnienia wojen i powszechnie uważa się, że to dlatego, że na zachodnim froncie I wojny światowej było bardzo dużo łąk porośniętych makami. Tymczasem pierwsze połączenie wojny, upamiętnienia i tych kwiatów związane jest z Waterloo – zaobserwowano mianowicie ogromną liczbę maków na polu bitwy (które wyłączono z normalnego użytkowania i zmieniono w miejsce pamięci, co mogło się do tego przyczynić) i powstała legenda, że wyrosły one z krwi poległych.

13) Niektórzy twierdzą, że Cambronne nic nie odpowiedział Anglikom. Może dlatego, że nie wierzą (jak ja) w postacie historyczne wygłaszające błyskotliwe maksymy w dramatycznych sytuacjach (jeszcze lepszym przykładem jest Książę Józef w nurtach Elstery), a nie chcą przyjąć wersji krótkiej jako nieeleganckiej. Inni uważają, że za pierwszym podejściem Cambronne dał Colville’owi odpowiedź kurtuazyjną, a dopiero po drugiej propozycji poddania się przez ostatni czworobok starej gwardii – tę dosadną. Mam jednakowoż głębokie przekonanie, że kiedy Władysław Broniewski w wierszu Bagnet na broń pisze „A gdyby umierać przyszło, | przypomnimy, co rzekł Cambronne, | i powiemy to samo nad Wisłą”, ma na myśli wersję krótką 😉 Skądinąd le mot de Cambronne („słowo Cambronne’a”) funkcjonuje do dziś w języku francuskim jako eufemizm i Broniewski, który ten język zapewne znał, może wręcz do tego nawiązywać.

14) Wellington nie zyskał przydomka „Żelazny Książę” z powodu zwycięstw nad Napoleonem na Półwyspie Iberyjskim czy pod Waterloo, ale w znacznie mniej chwalebnych okolicznościach. Mianowicie kiedy w 1830 roku Wielkiej Brytanii nie ominęły niepokoje społeczne przetaczające się przez Europę, niezadowolony z konserwatywnych rządów (oporu przeciwko reformom i emancypacji irlandzkich katolików) lud zagroził siedzibie Wellingtona, premiera rządu, książę więc musiał zaopatrzyć swą londyńską siedzibę Apsley House (dziś muzeum) w żelazne okiennice (już ich nie ma). Istnieje hipoteza, że przydomka użyto nieco wcześniej niż lud zaatakował pałacyk przy Hyde Parku, choć również w związku z uporem w kwestiach reform, więc nie ma to większego znaczenia: istotne, że nie jest to przydomek związany z wojnami z Napoleonem, ale wewnętrznymi sprawami Zjednoczonego Królestwa.

15) czyli bonus. Wellington twierdził, że wygrana koalicji była ledwie ledwie. Jak bardzo, wydają się pokazywać niedawne odkrycia archeologiczne, konkretnie kule armatnie i inne ślady walk dużo bliżej pozycji sprzymierzonych, niż dotychczas uważano. Czy interpretacje znalezisk są słuszne? Trudno na tym etapie powiedzieć. Być może kolejne sezony wykopaliskowe powiedzą nam więcej, na razie można o tym poczytać w tym artykule.

„Chciałem stworzyć system europejski, europejski kodeks praw, europejskie sądownictwo” – napisał Napoleon na wyspie Św. Heleny. „W Europie byłoby jedno społeczeństwo”. Jest pewna ironia w fakcie, że bitwa pod Waterloo została rozegrana zaledwie dwanaście mil od Brukseli, stolicy dzisiejszej Unii Europejskiej. Bo jakkolwiek Wellington wygrał bitwę, to marzenie Napoleona właśnie się spełnia.

Andrew Roberts

Ten drugi bonus, czyli cytat z książki „Napoleon i Wellington” Andrew Robertsa (wyd. angielskie 2001), ładnie obrazuje zmiany, jakie zachodzą w części historiografii brytyjskiej dotyczącej epoki napoleońskiej.

Reklama

One comment

  1. […] Bardziej znany jest epizod z roku 1815 spod Ligny, kiedy to pod feldmarszałkiem padł koń, przygniatając go prawie na śmierć w zasadzie na oczach oddziału francuskich kirasjerów. Tu uratowała go odwaga i zimna krew adiutanta, który zamiast od razu ratować przełożonego, przeczekał nieruchomo szarżę. Blüchera wydobyto i wiemy, co było dalej, pod Waterloo. […]

    Polubienie

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s