Pierwsza dama matematyki

Dziś o ciekawej postaci, pokazującej, jak złożone bywały kobiece losy w „naszej” epoce. Sophie Germain (1776-1831) była uznaną matematyczką, która odkryła m.in. „liczby pierwsze Germain” (ale nie pytajcie mnie o szczegóły). Nie była pierwszą znaną kobietą w tej dziedzinie nauki, ale jej niewiele starsze osiemnastowieczne poprzedniczki, Émilie du Châtelet (1706-1749) i Maria Gaetana Agnesi (1718-1799), miały nad nią od urodzenia przewagę. Pierwsza pochodziła z bogatej arystokratycznej rodziny, dostała w domu wszechstronne wykształcenie i wyrosła na decydującą o swoim życiu libertynkę, a na dodatek od dzieciństwa przyjaźniła się m.in. z Wolterem. Druga była córką profesora matematyki i po jego śmierci objęła nawet katedrę.

Sophie pochodziła z klasy średniej, niezwiązanej z nauką, miała jednak w życiu sporo szczęścia. Przede wszystkim trafiła na kilka rozsądnych osób w życiu, na życzliwość różnych decydentów i dzięki temu odniosła sukces. Wiele dzisiejszych radykalnych feministek powiedziałoby zapewne „połowiczny sukces”. Niemniej dwieście lat temu sytuacja kobiet w „męskich” zawodach była specyficzna. Co ciekawe – dla zdeterminowanych wcale niekoniecznie beznadziejna. I może, to moje od wielu lat przekonanie, gdyby samym kobietom (w dużej i zróżnicowanej grupie) już wtedy bardziej zależało na wywalczeniu sobie więcej praw, to by wywalczyły. Przykład Sophie Germain pokazuje, że w pojedynczych ludziach było dość dobrej woli – gorzej z ogólnospołecznym przyzwyczajeniem i realną wolą zmian, także u zainteresowanych.

A jak wyglądało życie Sophie Germain? Otóż urodziła się w dość zamożnej mieszczańskiej rodzinie w Paryżu, ojciec był kupcem o liberalnych poglądach. W 1789 roku został deputowanym Trzeciego Stanu. Pan Ambroise-François Germain miał również intelektualne zainteresowania i obszerną bibliotekę, w tym naukową. I właśnie w domu Sophie zakochała się w matematyce. Między innymi dlatego, ze w rewolucyjnej zawierusze dużo siedziała w domu i czytała.

Thomas Degeorge, Śmierć Archimedesa (1815)

Wedle anegdoty do zajęcia się akurat matematyką pchnęła ją lektura książki „Histoire des Mathématiques” Jeana Étienne’a Montucla, a konkretnie opartego na Plutarchu życiorysu Archimedesa. Wielki grecki matematyk zginął w roku 212 p.n.e. w rodzinnych Syrakuzach na Sycylii, podczas drugiej wojny punickiej. Wg Plutarchowej anegdoty był tak pochłonięty narysowanym na piasku problemem geometrycznym (słynne „noli turbare oculos meos”), że nie odpowiadał na pytania rzymskiego legionisty – ten zaś przebił go włócznią. Sophie miała uznać, że nauka, dla której warto umierać, musi być królową nauk.

Z początku rodzina nie była zachwycona jej pomysłem na życie – ojciec podobno ukrywał przed nią świeczki, żeby nie mogła czytać po nocy. Wedle świadectwa przyjaciela rodziny, hrabiego Guglielmo Libri-Carucci dalla Sommaja, dziewczyna przechowywała pudełko świec w pościeli, żeby móc czytać. Jako samouk zapoznała się nie tylko z francuskimi książkami o matematyce teoretycznej i stosowanej, ale nauczyła się również łaciny i greki, by móc czytać np. dzieła Newtona i Eulera.

W końcu rodzina skapitulowała: ojciec zaczął kupować kolejne książki, rodzice odmówili ręki córki dobrym kandydatom na mężów, a dwie siostry, które przykładnie wyszły za mąż, również wspierały finansowo Sophie. Ta zaś nie poprzestała na domowej nauce i teoriach wysnuwanych do szuflady, tylko nawiązała kontakt z Politechniką, a zwłaszcza z jednym z najwybitniejszych matematyków epoki, Josephem Louisem de Lagrange’em. Korespondowała z nim pod męskim pseudonimem, nie wiemy tylko, czy był on całkiem zmyślony, czy też niejaki Antoine Auguste Le Blanc, o którym archiwa szkoły poza tym milczą, nosił w imieniu Sophie papiery na uczelnię – studia wyglądały w większości tak, że uczelnia drukowała zadania dla studentów, a oni odsyłali rozwiązania profesorom, więc podstęp nie był niemożliwy. Były to na dodatek wciąż lata rewolucyjne, więc panował niejaki chaos, a i dokumenty mogą być niepełne.

Lagrange przejrzał podstęp, co jednakowoż zaowocowało współpracą i wieloletnią przyjaźnią. Sophie została życzliwie przyjęta przez innych uczonych, nawiązała – tym razem znów pod pseudonimem Leblanc – korespondencję z młodszym od siebie o rok, ale już bardzo sławnym Carlem Friedrichem Gaussem (tym od rozkładu prawdopodobieństwa).

Gauss być może nigdy nie dowiedziałby się o prawdziwej tożsamości swojego paryskiego korespondenta, gdyby nie Napoleon. A konkretnie gdyby nie wojna z Prusami roku 1806, ta, która rok później miała zaowocować m.in. powstaniem Księstwa Warszawskiego. Być może Sophie była nadal tak mocno pod wpływem dawnej lektury, że obawiała się dla Gaussa podobnego losu, który spotkał Archimedesa (a może przejęła się inną antyczną anegdotą – o Aleksandrze Wielkim, który zdobywszy beockie Teby i pozwoliwszy żołnierzom złupić miasto, nakazał ocalić dom poety Pindara), w każdym razie poprosiła przyjaciela, generała Josepha-Marie Pernety’ego, o specjalną opiekę nad uczonym w zdobytym przez wojska francuskie Brunszwiku. Generał matematyką się nie interesował, ale o słynnym uczonym słyszał, więc osobiście odwiedził Gaussa i poinformował go, że tę szczególną opiekę zawdzięcza pannie Germain. To zmusiło Sophie do ujawnienia prawdziwej tożsamości pana Leblanc. Gauss napisał do niej list, w którym chwalił jej siłę woli.

Jak miałbym pani opisać mój podziw i moje zdumienie, kiedy zobaczyłem, jak mój szanowany korespondent Monsieur Le Blanc przemienia się w tę znakomitą osobę, która daje tak świetny przykład tego, co zawsze uważałem za trudne do uwierzenia. Takie zamiłowanie do nauk abstrakcyjnych w ogólbości, a na dodatek dla tajemniczych liczb pierwszych, jest niezwykle rzadkie (…); czarowne uroki tej wzniosłej nauki ukazują się jedynie tym, którzy mają odwagę zanurzyć się w nie głęboko. Niemniej kiedy osoba płci, która, wedle naszych zwyczajów i przesądów, powinna napotykać nieskończenie więcej trudności niż mężczyźni w zapoznawaniu się z tymi ciernistymi badaniami, kiedy ta osoba zdoła jednak pokonać te przeszkody i zapoznać się z najbardziej tajemnymi obszarami, to musi ona posiadać najszlachetniejszą odwagę, niezwykłe talenty i najwyższy geniusz.

Przyjaźń i korespondencja z Gaussem urwała się, kiedy uczony objął katedrę astronomii w Getyndze i musiał zająć się bardziej praktycznymi aspektami matematyki. Także Sophie porzuciła wkrótce badania nad wielkim twierdzeniem Fermata i zwróciła się ku fizyce. Ich korespondencja odżyła wiele lat później, Gauss wystarał się nawet dla niej o doktorat honoris causa uniwersytetu w Getyndze, ale Sophie nie dożyła ceremonii – zmarła na raka piersi kilka miesięcy wcześniej.

Jej prace były już za życia cenione przez innych uczonych, była dopuszczana do konkursów naukowych, zdobywała nagrody, publikowała prace matematyczne i z filozofii nauki (zainspirowała m.in. pozytywizm Auguste’a Comte’a). Wielu przyjaciół, podobnie jak Gauss, podziwiało jej odwagę, styl życia i osiągnięcia. Żadnemu z jej protektorów, ale jej samej też, nie przyszło do głowy walczyć o coś więcej – dla niej czy dla innych ukrytych talentów, które tej siły woli nie miały. Jej w sumie szczęśliwe życie pokazuje, że najwyraźniej w owym czasie pewne zmiany społeczne na dużą skalę jeszcze nie dojrzały, choć zdeterminowana osoba mogła kształtować swój los i nie spotykać się z ostracyzmem społecznym.

Reklama

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s