Co ma wspólnego operowy kompozytor Giacomo Puccini (1858-1924) z Napoleonem (inaczej)? Ano, trochę, pomijając nawet to, że autorka bloga mogłabym go słuchać bez przerwy

Po pierwsze dziadek Giacoma, Domenico Vincenzo Maria Puccini, kierował chórem na dworze Elizy Bonaparte-Bacciocchi, kiedy była Wielką Księżną Lukki i Piombino (1805-14, po drodze, w roku 1809 została też Wielką Księżną Toskanii; o Elizie pisałam tutaj). Wcześniej, w 1800 roku, skomponował „Te Deum” na cześć zwycięstwa Bonapartego pod Marengo (zapamiętajmy to, przyda się później). Na dodatek podobno został zasztyletowany za opowiedzenie się po niewłaściwej politycznej stronie podczas miejskiego bankietu w 1815 roku, kiedy to do władzy doszła już restauracja burbońska. Niewątpliwie zmarł w 1815, ale okoliczności śmierci nie udało mi się na razie potwierdzić w wiarygodnym źródle.
Po drugie Giacomo napisał „Toskę”, której akcja dzieje się 14 czerwca 1800 roku – tak, dokładnie w dniu bitwy pod Marengo (ewentualnie, żeby było nieco realistyczniej, dzień później). Libretto, oparte na sztuce niezwykle w swoim czasie popularnego dramaturga francuskiego Victoriena Sardou, wykorzystuje materiał oczywiście anegdotyczny, choć mający pewne zakorzenienie w historii. Mianowicie w operze mamy sytuację, kiedy najpierw – w pierwszym akcie – do Rzymu dociera wiadomość o zwycięstwie Austriackim nad „Bonaparte scellerato” (niegodziwym), a następnie – w akcie drugim – przychodzi kolejna wiadomość, że jednak „Bonaparte vincitor” (zwycięzca), a główny bohater, malarz Mario Cavaradossi, podpisuje na siebie wyrok śmierci, wyśpiewując wielką tyradę na cześć wolności. Skądinąd jego przyjaciel, konsul byłej Republiki Rzymskiej (1798-99), Angelotti, jest wzorowany na prawdziwym konsulu tejże Liborio Angeluccim.

Realny Liborio Angelucci był bardzo cenionym lekarzem, m.in. położnikiem. Jak to w owych czasach dość powszechnie się zdarzało, był też „człowiekiem renesansu” – wydawcą Dantego (przygotował pierwsze rzymskie wydanie Boskiej Komedii) i politykiem. Całym sercem poparł Rewolucję Francuską, co kosztowało go dwukrotne aresztowanie przez władzę papieską; zwolniony z więzienia w Castel Sant’Angelo udał się do Mediolanu i Paryża, by mediować w sprawie Rzymu, a po drodze spotkał się z generałem Bonaparte podczas kongresu w Rastatt. Następnie, współpracując m.in. z Eugeniuszem de Beauharnais jako ambasadorem francuskim, zaangażował się w tworzenie w 1798 roku Republiki Rzymskiej – i ostatecznie został jej konsulem. Po jej upadku udał się do Francji, ale po bitwie pod Marengo powrócił na północ Italii i został chirurgiem wojskowym. Po zajęciu Rzymu przez Francję w 1809 roku wrócił do ojczyzny, gdzie pozostał do końca życia (zmarł w 1811 roku), ale nie angażował się już bezpośrednio w politykę. Jego operowy odpowiednik też jest konsulem Republiki, ale kiedy po ucieczce z Castel Sant’Angelo ludzie Scarpii znajdują jego kryjówkę w willi Cavaradossiego, popełnia samobójstwo.
Oczywiście sytuacja z depeszami z pola bitwy jest nieco naciągana, ale, jak wiemy, pod Marengo rzeczywiście Austriacy zdążyli już zacząć fetować zwycięstwo i wysyłać wieści do Wiednia, kiedy nadeszły posiłki generała Desaix, zmieniając wynik bitwy. (Desaix niestety zginął, ale to osobna historia).

I teraz wracamy do dziadka – w finale I aktu czarny charakter, baron Scarpia, fanatyczny szef rzymskiej policji, śpiewa wspaniały monolog na tle „Te Deum”, ogłoszonego z okazji zwycięstwa nad Francuzami. Niestety jakkolwiek na YT da się posłuchać paru utworów Domenica, nie ma akurat Te Deum, więc nie wiem, czy Giacomo wykorzystał jakoś utwór dziadka. Przed dziadkiem i po nim też w rodzinie byli sami kompozytorzy, więc nie zdziwiłabym się, gdyby to zrobił. Może poszukam informacji w jakiejś biografii, bo zbieg okoliczności jest trochę zbyt piękny, żeby miał być jedynie przypadkiem – choć oczywiście przewrotny, bo Domenico zwycięstwo francuskie fetował.
Poniżej klipy z kluczowymi scenami opery. Dobrałam je tak, żeby muzycznie były dobre, ale też tak, żeby tam, gdzie jest filmik, scenografia i kostiumy były w miarę zgodne z epoką.
[…] O innych związkach Elizy z muzyką tutaj. […]
PolubieniePolubienie