Jak w białych rękawiczkach zdusić opozycyjną prasę?

Rok 1797. Republikańska Francja odnosi pierwsze ogromne sukcesy militarne na arenie międzynarodowej, upokarzając Austrię i Państwo Papieskie. Konserwatyści wszystkich krajów łączą się w rosnącym lęku przed „rewolucyjną zarazą”.

Jedna z pierwszych karykatur brytyjskich, gdzie występuje osobiście Bonaparte (1797)

W związku z tym lękiem Wielka Brytania wprowadza „podatek od wiedzy” (nazwa, oczywiście, nieoficjalna). Było to w praktyce podniesienie istniejącego już wcześniej „stamp duty” czyli opłaty ponoszonej przez wydawców gazet, wprowadzonej wraz z innymi podatkami w roku 1712, kiedy królowa Anna poszukiwała środków na udział w wojnie o sukcesję hiszpańską. Zarówno samo zaangażowanie w wojnę jak i podatki były krytykowane przez whigów, ale nie miały politycznego kontekstu i utrzymały się na relatywnie niskim, przystępnym dla większości wydawców poziomie do końca wieku, mimo kilku zmian w ich wysokości. Nazwa „stamp duty” pochodzi stąd, że każda broszura (zwana po angielsku pamphlet) i gazeta musiała uzyskać stempel uprawniający do druku i rozpowszechniania. Podatki dotyczyły papieru, druku i dochodów z ogłoszeń.

W 1797 roku ich podniesienie miało podwójny cel. Z jednej strony Wielka Brytania planowała prowadzić walkę z „rewolucyjną zarazą” na kontynencie głównie poprzez finansowanie koalicji antyfrancuskich oraz propagandę (co zresztą z wyjątkiem wojny w Hiszpanii zrealizowała), więc rząd potrzebował pieniędzy. Z drugiej jednak pod koniec XVIII w. istniały już spore różnice zamożności poszczególnych periodyków. I tak się składało, że te zamożne popierały konserwatywną politykę torysów, podczas gdy opozycyjne, whigowskie, miały mniejsze zasoby finansowe, a te jeszcze bardziej opozycyjne, np. republikańskie, w ogóle klepały biedę. Krótko mówiąc: podatki podniesiono tak, żeby pisma mocno opozycyjne, z punktu widzenia konserwatywnego rządu wręcz wywrotowe, nie miały szans przetrwać (co więcej, wydawanie ich poza systemem „stamp duty” było nielegalne, można więc było nakład skonfiskować, a wydawcę zamknąć). Łagodniej opozycyjne zaś miały finansowe kłopoty i często też się zamykały. Podatek podnoszono jeszcze w roku 1814, bo wydatki na wojny z Napoleonem wzrosły niebotycznie, i w roku 1819, kiedy nastroje brytyjskiej opinii publicznej robiły się coraz bardziej liberalne, a prasa im sekundująca rosła w siłę. Tak nawiasem mówiąc, jednym z głównych podnoszonych wówczas przez liberałów tematów było złe traktowanie Napoleona na Św. Helenie, ale to temat na osobną notkę.

Taka polityka miała dodatkowy skutek, bo Anglicy umieli w propagandę. Otóż na pozór utrzymana została wychwalana brytyjska wolność prasy. W przeciwieństwie do państw kontynentalnych, gdzie większość rządów jawnie deklarowała ograniczanie możliwości prasy opozycyjnej (i nie, prymu nie wiodła tu, wbrew temu, co można przeczytać w mnóstwie internetów, napoleońska Francja, ale Austria), Wielka Brytania utrzymywała obraz oazy wolności, zwłaszcza prasy, ponieważ tłumiła tę opozycyjną w sposób mniej jawny i bardziej perfidny: ekonomiczny. Na fali jedynych poważniejszych dziewiętnastowiecznych liberalnych zamieszek w Anglii, w roku 1830, walka ze „stamp duty”, ochrzczonym „podatkiem od wiedzy” („A tax upon Paper, is a tax upon Knowledge”, przypisywane szkockiemu nauczycielowi Alexandrowi Adamowi, ponoć miał tak się wyrazić już w 1809 roku), stała się jednym z głównych haseł. W latach trzydziestych walka nie tylko nie ustała, ale wręcz przybrała na sile w związku z rodzącymi się ruchami robotniczymi – to właśnie gazetki przeznaczone dla nich, wydawane przez radykałów i wspierających te ruchy przedstawicieli klasy średniej zaczęły jako pierwsze masowo wyłamywać się z obowiązku uzyskania swoistego imprimatur. Co więcej, zyskiwały coraz większą poczytność i zwiększały nakłady. Walka ze „stamp duty” stała się walką o realną wolność prasy. Podatki od ogłoszeń, druku i papieru stopniowo obniżano, a zniesione zostały dopiero w latach 1853-1861.

Wcześniej, pod koniec XVIII wieku, ekonomiczny knebel na gazety – oparty m.in. o ogłoszoną w 1795 r. „The Treason and Sedition Act” („Ustawę o zdradzie i działalności wywrotowej”) – okazał się tak skuteczny, że gromadzące niekiedy do 100 tys. uczestników londyńskie wiece poparcia dla radykalnych reform i francuskiej rewolucji – zwoływane m.in. przez opozycyjne gazety – praktycznie znikły z mapy miasta. A zamożne konserwatywne gazety prowadziły na gigantyczną skalę propagandę nie tylko przeciwko republikańskiej/napoleońskiej Francji, ale również rodzimym liberalnym politykom, jak chociażby najbardziej prominentny opozycjonista Charles James Fox, krótkotrwały profrancuski minister spraw zagranicznych (w epoce napoleońskiej: 1806, wcześniej 1782 i 1783, zawsze po kilka miesięcy).

Na powyższych obrazkach są dwie brytyjskie karykatury, których czas powstania dzielą 33 lata. Mają ten sam podtytuł i tę samą kompozycję. Pierwsza, „Gloria Mundi or the Devil Addressing the Sun”, przedstawia Charlesa Jamesa Foxa, i pochodzi jeszcze z 1782, kiedy Fox został po raz pierwszy ministrem i przewodniczącym Izby Gmin, druga, o tytule „Boney’s Meditations on the Island of St Helena or Devil Addressing the Sun”, datowana jest na 1815. Autorem pierwszej był James Gillray, drugiej George Cruikshank, obaj byli czołowymi karykaturzystami epoki.

Reklama

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s