O dzielnym górniku i Legii Honorowej

Legia Honorowa, utworzona w 1802 roku, została pomyślana jako order o charakterze demokratycznym, niemniej jak to zazwyczaj bywa, w pierwszym rzędzie odznaczani byli ludzie prominentni, wojskowi i cywile. W 1814 roku Legię Honorową dostał pierwszy cywil niezajmujący żadnego eksponowanego stanowiska, urzędu ani też niebędący uczonym czy artystą.

28 lutego 1812 roku potężna fala wody pochodzącej z kilku strumieni zasilających pobliskie bagna zalała kopalnię węgla kamiennego Beaujonc w miejscowości Ans, w pobliżu znajdującego się dziś w Belgii, a wówczas na terytorium francuskim Liège. Była to największa tego typu katastrofa w epoce, a w każdym razie największa, jaką znamy z dobrze udokumentowanych źródeł: stu dwudziestu siedmiu górników zostało uwięzionych pod ziemią. Z początku podejrzewano awarię pompy parowej, a poziom wody w szybie był niewysoki, toteż trzydziestu pięciu robotników zdołało się wydostać windą koszową na powierzchnię. Podczas trzeciego wyjazdu runęła jednak kolejna fala wody, uszkadzając windę i zabijając dwudziestu dwóch z tych, którzy jeszcze mieli nadzieję wyjechać na górę. Na dole zapanowała panika.

Hubert Goffin był jeden z tych, którzy znajdowali się na dole – pozostał tam dobrowolnie, żeby pomóc innym uwięzionym. Był mistrzem górniczym i robotnik, który zauważył wpływającą do szybów wodę, wezwał go, kiedy zauważył pierwsze niepokojące objawy. Goffin zdał sobie natychmiast sprawę z tego, że niebezpieczeństwo jest poważniejsze niż awaria maszyny, i w pierwszym odruchu chciał ratować siebie i dwunastoletniego syna. Posłał po niego i wsiadali już obaj do windy, kiedyHubert uznał – jak miało się okazać, słusznie – że pozostali nie poradzą sobie bez jego kierownictwa i pomocy. Został więc razem z Mathieu.

Wyekspediował na górę szczęśliwców, a potem został uwięziony z siedemdziesięcioma innymi robotnikami 170 metrów pod ziemią po awarii windy. Mieli mało miejsca, jeszcze mniej jedzenia, a woda zabierała im przestrzeń i blokowała dopływ powietrza. Kilka osób, które usiłowały dostać się do windy i ją uruchomić, omal nie utonęło. Goffin zdołał przekonać towarzyszy do drążenia tuneli i galerii, dzięki którym mogli dostać się do nieużywanych korytarzy na wyższych poziomach kopalni. Przez pięć dni i nocy wraz z synem kierował pracami (konieczne było zarówno blokowanie tuneli przed wodą, jak i opróżnianie zamkniętych galerii, położonych powyżej, z gazu), choć nie było łatwo: ludzie mieli poczucie beznadziei wysiłków i protestowali przeciwko poleceniom Goffina. Trudno powiedzieć, czy prawdziwą jest anegdota o tym, że w pewnym momencie i on się poddał, widząc brak chęci do życia u innych, a sytuację uratował jego syn, zarzucając pozostałym, że zachowują się jak przestraszone dzieci, podczas gdy powinni słuchać jego ojca. O Goffinie powstało w XIX wieku kilka sztuk teatralnych i poematów, więc zapewne takie epizody akcji ratunkowej były lekko koloryzowane. Czy Goffin istotnie groził, że utopi się razem z synem, skoro ludzie nie chcą podjąć wysiłku, by się uratować? Być może, w końcu psychologia praktyczna została wynaleziona długo przed kliniczną. Czy żartowano makabrycznie, że jeśli skłóceni robotnicy się pozabijają wzajemnie, pozostali będą mieli co jeść? Nawet jeśli szczegóły są produktem legendy, takie anegdoty dają niezły obraz desperacji i ciężkiej walki, jaką toczono na dole. Prawdą zapewne jest, że zjedzono świece, że pito mocz w obawie przed szkodliwą kopalnianą wodą, że część ludzi miała omamy i wpadała w obłęd.

Na górze tymczasem trwała akcja ratunkowa podjęta przez prefekta departamentu i mera Ans, a prowadzona przez inżynierów górniczych i wojsko niezwykle sprawnie – tylko że na ślepo. Kontynuowano ją nieprzerwanie, mimo że nie było wiele nadziei na to, że ktokolwiek na dole przeżył. W końcu, po czterech dniach zarówno górnicy na dole, jak i ci na górze zaczęli słyszeć odgłosy drugiej grupy – dzięki temu oba zespoły mogły lepiej ukierunkować drążenie tuneli. W końcu czwartego marca, po pięciu dniach od katastrofy, oba tunele się spotkały – w rezultacie uratowali się wszyscy, którzy zostali na dole i nie utonęli, czyli siedemdziesiąt osób. Goffin wraz z synem wyszli na powierzchnię jako ostatni.

Za ten czyn został mianowany kawalerem Legii Honorowej jako pierwszy robotnik, ceremonia miała miejsce 22 marca 1814. Z orderem łączyła się roczna pensja, ale Goffin nie odszedł z górnictwa. Został nawet nieformalnym specjalistą od problemów w okolicznych kopalniach. Zginął w katastrofie górniczej 8 lipca 1821 roku – nie pracował tego dnia, ale został poproszony o pomoc przez rodzinę górnika uwięzionego przez pożar w innej pobliskiej kopani węgla. Wszystko szło dobrze – Goffinowi zdarzało sie już wcześniej gasić ogień w kopalniach poprzez odcięcie dopływu tlenu do miejsca pożaru. Niestety wybuch metanu odrzucił go tak, że Goffin zmarł z powodu odniesionych obrażeń.

Mathieu Goffin nie dostał wprawdzie orderu, ale Napoleon nagrodził go inaczej: chłopiec dostał stypendium na naukę w liceum w Liège.

Literackie adaptacje historii Goffina z 1812 roku są związane głównie z tym, że Akademia Francuska ogłosiła niemal natychmiast konkurs poetycki mający upamiętnić to wydarzenie. W nagrodzonym utworze, Goffin, ou le Héros Liégeois, napisanym przez Charles’a-Huberta Millevoye, urodzonego w 1782 roku uznanego poetę okresu Cesarstwa, utworze zupełnie zresztą dobrym literacko, znajdujemy większość przytoczonych powyżej anegdot związanych z akcją ratownicza pod ziemią. W 1912, w stulecie wypadku, Hubert i Mathieu Goffinowie doczekali się pomnika w rodzinnej miejscowości.

Reklama

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s