Orzeł/ogr wylądował – mem i gazety

„Le vol de l’aigle” czyli triumfalny pochód Napoleona w marcu 1815 z Golfe Juan do Paryża przez pogórze alpejskie, Lyon i Fontainebleau… Łączy się z nim bardzo znany mem, który niestety nie jest prawdą, aczkolwiek jego geneza pozostaje fascynującą zagadką.

Ta notka miała premierę na tym blogu 13 marca 2020 (a oryginalnie w roku 2015), w bardzo okrojonej formie. Możliwość zapoznania się z materiałem archiwalnym zmieniła treść tak bardzo, że postanowiłam ją ponownie opublikować.

Zarówno w internecie jak i muzeach tematycznych (np. w Rivoli Veronese) można znaleźć listę rzekomych nagłówków gazety Le Moniteur Universel z dni 9-22 marca 1815 (tajemniczo bez 14-17 marca), poświęconych temu pochodowi. Prezentują się one następująco (znana jest mi również wersja angielska i włoska, bardzo do tej podobne, oraz alternatywna francuska):

9.03.1815. « Le monstre s’est évadé de son lieu d’exil. » Potwór uciekł ze swojego miejsca wygnania.
10.03.1815. « L’ogre corse a abordé au cap Juan. » Korsykański ogr wylądował na przylądku Juan.
11.03.1815. « Le tigre s’est montré à Gap. Les troupes avancent de tous côtés pour arrêter sa marche. Il achèvera sa misérable aventure en fugitif dans la montagne. » Tygrys pokazał się w Gap. Wojska zmierzają ze wszystkich stron, aby powstrzymać jego pochód. Zakończy tę nieszczęsną przygodę jako zbieg w górach.
12.03.1815. « Le monstre s’est vraiment avancé jusqu’à Grenoble. » Potwór naprawdę dotarł aż do Grenoble.
13.03.1815. « Le tyran est maintenant à Lyon. La terreur a saisi tout le monde à son apparition. »  Tyran znajduje się obecnie w Lyonie. Strach ogarnął wszystkich na jego widok.
18.03.1815. « L’usurpateur s’est risqué à approcher à soixante heures de marche de la capitale. » Uzurpator podjął ryzyko zbliżenia się na sześćdziesiąt godzin marszu od stolicy.
19.03.1815. « Bonaparte avance à marches forcées, mais il est impossible qu’il atteigne Paris. »  Bonaparte zbliża się forsownym marszem, ale nie ma szans, żeby dotarł do Paryża.
20.03.1815. « Napoléon arrivera demain sous les murs de Paris. » Napoleon przybędzie jutro pod mury Paryża.
21.03.1815. « L’Empereur Napoléon est à Fontainebleau. » Cesarz Napoleon znajduje się w Fontainebleau.
22.03.1815. « Hier soir, S.M. l’Empereur a fait son entrée publique, il est arrivé aux Tuileries. Rien ne peut dépasser la joie universelle. » Wczoraj wieczorem Jego Cesarska Mość wjechał publicznie [do Paryża] i przybył do Tuileries. Powszechna radość była nieporównana.

Mamy tu bardzo pięknie pokazane, jak działa oficjalna propaganda, która w zależności od tego, skąd wieje wiatr, zmienia sposób przedstawiania wydarzeń. Potwór, ogr, uzurpator, Bonaparte, Napoleon, cesarz Napoleon – piękna progresja określeń, płynne przechodzenie od potwora do cesarza. Skądinąd notatka z 13 marca brzmi szczególnie jak propagandowe zaklinanie rzeczywistości, ponieważ akurat w Lyonie powitanie cesarza było entuzjastyczne – wcześniej natomiast stosunkowo niewielka póki co grupa, składająca się głównie z oficerów i żołnierzy przybyłych z Elby, celowo wybierała ustaloną wcześniej trasę tak, żeby unikać ośrodków silnie rojalistycznych, w związku z czym po dwóch tygodniach maszerująca na Paryż armia znacząco się powiększyła. Problem w tym, że całość tych „nagłówków” jest nieco zbyt pięknie ułożona od ogra do orła, a przemiany nastroju rzekomych „nagłówków” zbyt elegancko następują jednak po drugiej, żeby to mogła być prawda.

Jasne, w kontekście propagandy napoleońskiej i antynapoleońskiej (tej z lat wcześniejszych, głównie brytyjskiej, ale i restauracyjnej) te doniesienia brzmią nawet prawdopodobnie – taka właśnie była retoryka. La Gazette Nationale ou le Moniteur Universel, wydawana w latach 1789-1901, z mutacjami, była przy kolejnych zmiennych rządach gazetą oficjalną, zajmującą się przede wszystkim publikacją oficjalnych dokumentów, niemniej donosiła też o najważniejszych sprawach ze świata i Francji. Jest jednak kilka „ale”, o które rozbija się ten piękny mem.

Le Moniteur Universel, 20 marca 1815, strona tytułowa

Po pierwsze nie mamy – tym razem nie armat, ale nagłówków. W ówczesnych gazetach, o czym nagminnie zapominają np. pisarze umieszczający akcję powieści w pierwszej połowie XIX w., nie było „nagłówków” czyli krzyczących tytułów takich, jak znamy dziś: drukowanych powiększoną czcionką itd. Te gazety w różnych krajach były do siebie podobne: nie zawierały wyróżnianych newsów, nie stosowano specjalnej czcionki poza tytułem gazety i tytułami działów, a wiadomości grupowano w zależności od gazety: „z kraju/z zagranicy”, „Francja, Niemcy, Anglia, Italia” itd., a wewnętrzne wedle tematu. Te działy mogły mieć tytuły większą lub mniejszą czcionką, ale poza tym jako wyróżnienie stosowano wyłącznie rozstrzelony druk, którym jednakowoż zaznaczano przede wszystkim nazwiska lub inne nazwy własne. Układ kolumny i grupowanie newsów różniły się nieznacznie w zależności od gazety, ale zasadniczo dzienniki i inne periodyki wyglądały podobnie: brak obrazków, brak nagłówków itd.

Skoro zatem nie nagłówki, to może mem korzysta ze sprytnie dobranych fragmentów notatek prasowych? Czyli opiera się na autentycznych doniesieniach zawartych w dziale „Francja”. Niestety, taka teza też jest nie do utrzymania, albowiem tym razem „po pierwsze nie mamy wiadomości”. Początek XIX w. to wprawdzie już świetnie funkcjonujący telegraf optyczny, zdolny przekazywać wiadomości z jednego końca Francji na drugi w ciągu paru godzin, a po Europie w niewiele dłuższym czasie. Niemniej wiadomości w gazetach nadal ukazują się z kilkudniowym opóźnieniem, bo po pierwsze telegrafów jest mało, po drugie nie są one na usługach prasy.

Autentyczność „nagłówków” została podważona po raz pierwszy w roku 1983 przez człowieka twierdzącego, że odpowiednie egzemplarze widział na własne oczy. Świadek nie był szczególnie wiarygodny – był nim niejaki Georges Blond (1906-1989), za czasów Vichy pomniejszy kolaborant, a po wojnie dziennikarz i raczej marny pisarz, autor powieści popularno-historycznych i plotkarskich, głównie o I wojnie światowej. Pod koniec życia napisał pseudo-dokumentalną powieść o Stu Dniach, w której czyni uwagi na temat własnej wizyty w archiwum i przeglądania „gazet paryskich z tego okresu”. Problem w tym, że jakkolwiek autor zaklina się, że takich nagłówków nie widział, to z tego, co widział, cytuje jeden – rzekomo z 20 marca, informujący (w słowach bardzo podobnych do przytoczonych powyżej) o przybyciu Napoleona do Tuileries. Niestety, autor zmyśla albo się pomylił: podobnie jak większość ówczesnych gazet Le Moniteur ukazywał się rano, a zatem 20 marca nie mógł podać tej konkretnej wiadomości, ponieważ Napoleon zjawił się w Paryżu wieczorem, toteż informacja powinna znaleźć się dopiero w porannej gazecie z 21 marca (i tak zresztą było, jak dalej pokazuję). Wedle przekazu – memu – o nagłówkach wiadomość ta miała ukazać się 22 marca z adnotacją „wczoraj wieczorem” czyli z kolei o dzień za późno, co oczywiście też podważa wiarygodność memu.

Szczęśliwie digitalizacja postępuje. W oryginalnej notce, która powstała kilka lat temu, dla poprzednika tego bloga, a następnie została tu przeblogowana, napisałam m.in. „niestety gazeta nie jest dostępna w całości online (jeśli w ogóle zachowały się egzemplarze z wszystkich dni), więc nie da się tego szybko i z całą pewnością sprawdzić”. Dziś – dzięki temu, że Bibliothèque Nationale de France uruchomiła serwis z gazetami – da się prześledzić Le Moniteur i ostatecznie obalić autentyczność „nagłówków”. Co oczywiście nijak nie ujmuje uroku samemu memowi.

9 marca Le Moniteur Universel donosi w pierwszej notatce (wiadomości angielskie za Morning Chronicle), że spotkanie towarzyskie u brytyjskiej królowej (chodzi jeszcze o Charlottę, żonę Jerzego III) zostało przełożone na inny termin, ponieważ nowa farba i złocenia w apartamentach jeszcze nie wyschły. Ponadto książę Regent odbędzie oficjalne lever w Carlton House – przyznam całkowicie szczerze, iż waga tego konkretnego newsu mi umyka. Kolejne informacje na temat Anglii, w dużej mierze gospodarcze, zajmują cały dział zagraniczny. W sprawach francuskich zaś czytamy o podróży księcia i księżnej d’Angoulême do miast Bourges, Limoges i Châteauroux, opisanych w najdrobniejszych szczegółach – jakimi ulicami przejeżdzała lub przechodziła książęca para oraz co i na jakich instrumentach grano na kolejnych nabożeństwach, w których uczestniczył syn i synowa królewskiego brata. I jak już się wydaje, że tak będzie do końca gazety, pod koniec trzeciej strony zaczynają się informacje z Paryża i tam czytamy wieści o wylądowaniu Napoleona – oparte na depeszach sprzed kilku dni. I to jest bardzo ciekawa lektura, jako że zawiera głównie opisy obojętności wobec tego wypadku – i o ile na samym południu, które było raczej rojalistyczne, można w to uwierzyć, to już w tłumy mieszkańców Grenoble, deklarujące lojalność wobec króla i obronę miasta przed Bonapartem (taka forma jest najczęściej używana) nie bardzo. To rzeczywiście jest propagandowe kłamstwa, mające na celu kształtowanie opinii w Paryżu. Jest też w tym numerze bardzo rojalistowska i antynapoleońska odezwa do żołnierzy wystosowana przez marszałka Soulta, podpisanego, jak na ironię, „duc de Dalmatie”:

Ten człowiek, który kiedyś abdykował na oczach całej Europy, składając uzurpowaną władzę, którą wykorzystywał w tak zgubny sposób, Bonaparte, stanął na ziemi francuskiej, której nie powinien więcej oglądać.

Napoleon w Grenoble

Nie będę tu analizować wszystkich numerów, może kiedyś napiszę o tym artykuł, niemniej lektura tych autentycznych doniesień jest bardzo ciekawa, bo rzeczywiście przez pierwsze dni rzeczywistość jest nieźle zaklinana, a potem nastrój się stopniowo zmienia, choć nieco inaczej niż w memie.

10 marca czytamy o „zmniejszających się oddziałach” towarzyszących Napoleonowi, a także o entuzjastycznym przyjęciu „Monsieur” czyli królewskiego brata, hrabiego Artois (przyszłego Karola X) w Lyonie i innych miastach. 11 marca gazeta uspokaja, że nie ma żadnych doniesień, jakoby Grenoble otwarło bramy Bonapartemu (jak wiemy, nie tylko to zrobiło 7 marca, ale zrobiło to entuzjastycznie). 12 marca gazeta zapewnia, że naród francuski nigdy nie porzuci króla, a oddziały wojska ścigają Buonapartego (to zmiana na gorsze od Bonaparte, wbrew memowi), który stara się przeciągnąć na swoją stronę „izolowane oddziały” napotykane po drodze. „Pierwszy opór zniweczy to zuchwałe przedsięwzięcie, które, jeśli Bóg tak zechce, nie okaże się piorunem, ale zaledwie błyskawicą” – twierdzi gazeta. 13 marca doniesienia krajowe zaczynają się od przedruku odezwy prefekta departamentu Drôme, w której czytamy, że „Bonaparte maszeruje na czele 1600 ludzi. Tysiąca sześciuset ludzi przeciwko wszystkim Francuzom!” Dalej ustami komendanta wojskowego tegoż departamentu ostrzega czytelników przed dawaniem wiary wywrotowym pogłoskom – a więc propaganda sukcesu królewskiego nieco słabnie. 14 marca czytamy głównie zapewnienia, że w regionie Franche-Comté, a także w Alzacji podejmowane są wszelkie kroki mające wykazać lojalność wobec króla, po raz pierwszy też pojawia się nieśmiała wzmianka o tym, że jakiś generał wzniecał okrzyki Vive l’Empereur, a odezwa królewska mówi o „nowym zamachu Buonapartego na pokój i szczęście [Francuzów] pod ojcowskimi rządami legalnego władcy”. 15 marca wiadomości krajowe po raz pierwszy wypierają zagraniczne z pierwszej strony gazety. Są one poświęcone głównie marszowi marszałka Neya przeciwko Napoleonowi (tu dobrze widać opóźnienie, bo 13/14 marca Ney rozmówił się z Napolenem i przeszedł na jego stronę), a także spływającym z wszystkich departamentów deklaracjom lojalności wobec króla. 16 marca propaganda królewska sięga po mocniejsze argumenty, zaczyna straszyć: „Bonaparte zobaczywszy, że otacza go niewielka liczba ludzi, oceniwszy, że ma niedostateczne środki (…) uciekł się do środków, które przysporzą mu najwyższą niechęć. Postanowił szukać wsparcia w anarchii, dezorganizacji i terrorze, któremu zawdzięczamy najstraszliwsze dni rewolucji”. 17 marca to głównie doniesienia o tym, jak bardzo wszędzie we Francji popiera się króla. Ale tu ciekawostka: głównym cytowanym rojalistycznym okrzykiem jest Vive Henri IV, czyli odwołanie do najpopularniejszego króla, króla zgody narodowej i tolerancji. Na moje oko świadczy to o dość rozpaczliwej próbie podkreślania, że Ludwik XVIII jest prawowitym spadkobiercą Henryka, ponieważ jego własne imię niekoniecznie jest bardzo popularne. 18 marca bohaterem gazety jest kolejny marszałek, tym razem André Masséna i jego lojalka będąca odzewem do ludu Marsylii z 9 marca (10 kwietnia Masséna wyda z kolei w Marsylii odezwę o wierności Napoleonowi). Czytamy również, że w szeregach Bonapartego „trwa niespotykana dezercja, zwłaszcza w kawalerii” i że pozostało przy nim najwyżej trzysta osób. Między wierszami da się też wyczytać, że król wysyła wojsko, by spacyfikowało Grenoble, a z kolei do Lyonu jedzie hrabia Artois, aby uspokajać nastroje – oczywiście wszystko w ujęciu „zrzucania jarzma niewoli”. Natomiast „w departamentach północnych panuje idealny spokój”. Ney nadal jest pokazywany jako lojalny królowi, choć wiadomość sprzed czterech dni raczej jest już znana. 19 marca dowiadujemy się, znów między wierszami, że król rozdawał poprzedniego dnia garściami Legie Honorowe, co świadczy o histerycznym nastroju: Napoleon stał już od dwóch dni w Auxerre, o jeden dzień drogi od Paryża, było też oczywiste, że lot orła dokonał się bez rozlewu krwi, pozostało więc już jedynie przekupstwo. Poza tym ten numer wypełniają odezwy królewskie oraz nieliczne deklaracje lojalności. Jak wiadomo, 19 marca Ludwik XVIII opuścił Paryż. 20 marca imię czy nazwisko Napoleon Bonaparte, ani żadne określenie cesarza, nie pada w całej gazecie, wypełniają ją dekrety i odezwy królewskie. 21 marca Le Moniteur Universel zaczyna się od lakonicznego stwierdzenia, że „Król i książęta opuścili nocą Paryż”, a następnie gładko przechodzi do tego, że „Jego Cesarska Mość przybył wczoraj o godzinie ósmej do swojego pałacu Tuileries”.

Jasno więc widać, że nawet ton informacji w gazecie nie bardzo pozwala na stworzenie memu. Co nie podważa, podkreślmy raz jeszcze, uroku tej mistyfikacji. W dodatku, mimo że informacje o podobnej treści do „nagłówków” nie zaistniały w Le Moniteur Universel z odpowiednich dni roku 1815, a nawet trudno znaleźć podobne sformułowania, sprawa wcale nie jest zamknięta – po prawdzie staje się jeszcze ciekawsza. Pojawią się bowiem pytania: skąd wziął się sam mem? Kiedy powstał? Jak stał się „wiralem”? Niewątpliwie taki mem doskonale wpisywałby się w nurt restauracyjnej legendy napoleońskiej, w kolejne fazy opowieści o rychłym powrocie cesarza, które obfitowały po roku 1815, i w atmosferę strachu, jaką te pogłoski siały w kręgach rojalistycznych. A może był po prostu żartem?

Na razie udało się go wytropić do roku 1831, kiedy to cytuje go angielski „reader’s digest” tamtych czasów, tom osiemnasty almanachu Museum of Foreign Literature, Science and Art (str. 93; obrazek po prawej).

Następnie w wydanym w 1841 roku dzienniku podróży głównie po Italii, ale i południu Francji (Une année à Florence, rozdział „Le golfe Juan”, screen jest z późniejszego wydania, 1851, dostępnego na portalu Gallica, str. 344) przytacza go Aleksander Dumas, tuż po opowieści o ucieczce z Elby i spotkaniu Cesarza z księciem Monaco. Dumas najwyraźniej do gazet nie zajrzał i w te nagłówki wierzy; ba, uważa je za kwintesencję dziennikarstwa.

Dumas jest więc późniejszy niż angielski przedruk, ale nie wiemy, czy obie wersje mają to samo źródło, bo niestety Museum… nie podaje, skąd wzięło ten tekst. Być może już wtedy ta anegdota miała wiralowy charakter i nikt oczywiście do samych gazet nie zaglądał?

Dziękuję Łukaszowi, współmoderatorowi facebookowej grupy „Jak będzie w Carrefour – sekcja dekretów Napoleona” za linki, które pozwoliły mi znaleźć te źródła.

Dodaj komentarz