Jak wiadomo, nemezis wszelkich rewolucji, ale także systemów jednopartyjnych, są walki frakcyjne, w których największym wrogiem nie jest ten ideologicznie najdalszy, ale ten sytuujący się ideologicznie bardzo blisko, a jednak „nieczysty”.
Lucile Desmoulins, która zginęła na gilotynie 13 kwietnia 1794, padła ofiarą nawet nie samej walki frakcyjnej w obrębie stronnictwa jakobinów – jak jej mąż Camille – ale eskalacji tej walki. Konkretnie potrzeby udowodnienia społeczeństwu, coraz bardziej zmęczonemu terrorem, że rozprawa z dantonistami było uzasadniona, że istniało realne zagrożenie dla porządku publicznego.

Lucile wraz z kilkoma innymi osobami, głównie mężczyznami, ale i drugą kobietą, również wdową po rewolucjoniście, Hébercie, została oskarżona o spisek mający na celu uwolnienie dantonistów z więzienia w Pałacu Luksemburskim. „Spisek” był w istocie sprytnie zorganizowaną prowokacją, wykorzystującą rzeczywiste zabiegi Lucile o uwolnienie męża. Trzeba pamiętać, że w ówczesnych więzieniach widzenia były na porządku dziennym, większość więźniów była odwiedzana przez rodziny czy przyjaciół bez większych przeszkód, co z jednej strony umożliwiło kilka istotnie brawurowych ucieczek, ale też ułatwiało oskarżenia gości o spiski.
Madame Desmoulins została aresztowana tuż przed zakończeniem procesu dantonistów, po wyłączeniu oskarżonych z posiedzeń sądu. Proces jej i rzekomych współkonspiratorów, odbył się po cichu i w cieniu „sprawy Dantona”, a wyrok zapadł niemalże zaocznie. Nie wiadomo natomiast, kto tak naprawdę stał za tym całym pomysłem – nakaz z 4 kwietnia (a więc dnia poprzedzającego egzekucję dantonistów) zachował się w mało wiarygodnym archiwum prywatnym i istnieje podejrzenie, że oryginalnie nie był podpisany przez Maksymiliana Robespierre’a, którego z rodziną Camille’a Desmoulinsa łączyła osobista przyjaźń, widoczna jeszcze w listach ze stycznia 1794. Mało prawdopodobne, żeby pragnął śmierci żony przyjaciela, którego nie zdołał ocalić. Bardziej prawdopodobne, że jego podpis znalazł się na dokumencie przechowanym (lub w ogóle sfałszowanym) przez zagorzałego antyrewolucjonistę – w ramach budowy czarnej legendy obywatela Maksymiliana. (To oczywiście temat na osobną notkę).
Lucile wspierała oczywiście męża, sama jednak trzymała się z daleka od działalności politycznej, jej śmierć jest zatem wynikiem paskudnych intryg frakcyjnych, może nawet rozpaczliwych działań tracącej poparcie społeczne władzy. Być może zresztą ktoś obawiał się, że madame Desmoulins stanie się symbolem i zechce kontynuować wysiłki Camille’a, który w niezwykle popularnej gazecie Le Vieux Cordelier protestował przeciwko wzmaganiu terroru? Jak na ironię jednym z jego głównych postulatów było uwolnienie większości więźniów z przepełnionych więzień. Kolejne „spiski więzienne” rozprawiły się z problemem inaczej – poprzez posłanie nadwyżek na szafot. Niemniej trzy miesiące po rozprawie z dantonistami i „spisku luksemburskim” jakobiński terror został obalony.

Dzieje państwa Desmoulins są dość romantyczne. Camille przed rewolucją był niemającym stałego zajęcia prawnikiem, który wszedł na służbę zamożnego mieszczanina,pana Duplessis, i zakochał się z wzajemnością w jego córce. (Według anegdoty poznał ją na spacerze w parku pod tym samym Pałacem Luksemburskim, gdzie później był uwięziony). Panna była jeszcze minimalnie za młoda na małżeństwo, a poza tym ojciec nie bardzo chciał ją wydawać za człowieka bez pieniędzy i koneksji. Zgodził się jednak na ślub, kiedy Camille został jednym z najpopularniejszych dziennikarzy wczesnych miesięcy rewolucji. 29 grudnia roku 1790 Camille i Lucile wzięli ślub, a jednym ze świadków był „Maximilien-Marie-IsidoreRobespierre, deputowany do zgromadzenia narodowego”. Po romantycznej historii zachowały się listy miłosne i dziennik Lucile.
Według anegdoty, Camille wyszeptał imię żony w chwili, kiedy spadało ostrze gilotyny. Ona w dniu śmierci miała być pogodna i pytać tych, którzy chcieli ją pocieszać, czy wygląda na osobę potrzebującą pocieszenia. To oczywiście dalszy ciąg legendy zakochanej rewolucyjnej pary… Tuż przed śmiercią miała pisać do matki, że „zaśnie w spokoju niewinności”, a na nagrobku chciała jedynie napisu „elle aima” (kochała). Nagrobka nie ma – ofiary politycznych walk okresu terroru, włącznie z Robespierre’em, zostały pochowane w zbiorowych grobach. Ofiary kwietniowe, a także później robespierryści – na cmentarzu des Errancis (na pograniczu dzisiejszych dzielnic Monceau i Courcelles), skąd ich szczątki zostały następnie – przy przebudowie tej okolicy – przeniesione do paryskich katakumb. Ostatnie ofiary terroru, od czerwca 1794 – spoczywają do dziś na cmentarzu Picpus w Paryżu, który nie został zlikwidowany w ramach przebudów.
Ich jedyny syn, Horace Camille, urodzony w 1792 roku, był wychowywany przez babkę ze strony matki i niewiele o nim wiadomo. W roku 1800 otrzymał od Pierwszego Konsula Bonapartego stypendium na naukę w Prytanée Français – szkole dla dzieci zasłużonych obywateli, gdzie nauka była opłacana przez państwo. Potem jednak słyszymy o nim dopiero w roku 1817, kiedy wyjeżdża na Haiti, gdzie prowadzi interesy, żeni się i ma czworo dzieci, w tym Camille’a i Lucile. Tam też umiera na febrę i zostaje pochowany w 1825 roku.